wtorek, 26 września 2017

Rozdział 13

-więc zamieniam się w słuch...-zażartował słodko się uśmiechając
-Ney, bo ja czuje że... yghhh no wiesz...
-Al oświeć mnie naprawdę nie wiem
-bo tępy jesteś !-powiedziałam szturchając go w brzuch 
-jak masz mnie obrażać wracam do fascynującej gry w chińczyka -powiedział udając obrażonego 
-nie nie! Zaczekaj ...-przyciągnęłam go znowu do tej cholernej barierki 
-Al? Powiedz o co chodzi... zachowujesz się strasznie dziwnie 
...-stwierdził ukazując minę zbitego psa...
-Ney, ja...-cisza, nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu Brazylijczyka i momentalnie odebrał. Po jego minie nie spodziewałam się żadnych dobrych wieści...
-Ney kto dzwonił ?- pytam zdenerwowana dziwnym trafem nadal trzymając go za nadgarstek 
-muszę jechać... zabierz małą do domu...-nawet nie zdążyłam nic powiedzieć jak już pobiegł bez słowa... nie rozumiałam co mu się stało tak nagle ale postanowiłam że uszanuje jego prywatność. Powie mi wtedy kiedy będzie gotów. Uznałam że nie ma sensu dłużej siedzieć w tym parku i wróciłam spokojnie do domu. Mała była bardzo zmęczona więc odrazu nakarmiłam ją i położyłam , a sama wzięłam się za robienie jakieś kolacji. Z tego wszystkiego zapomniałam o tym że miałam zrobić polskie danie na które kompletnie nie mam składników więc postawiłam na jakieś proste kanapki. Zdążyłam już zjeść i posprzątać, a Brazylijczyka nadal nie było. Zaczęłam się naprawdę już martwić... w końcu było już grubo po północy nie? W każdym bądź razie starałam się czymś zająć by odciągnąć myśli od osoby która właśnie non stop krąży w mojej głowie. Nie mogę przestać o nim myśleć... czy ja naprawdę mogłam się w nim zakochać ? Nie, nie wiem, Al ogarnij się znowu narobisz mu nadziei. Ehh postanowiłam że korzystając z tego że na szczęście Wiki śpi wzięłam się za oglądanie meczu który właśnie leciał w tv. Nim się obejrzałam nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam...


******Oczami Neya******
Gdy tylko odebrałem telefon nie mogłem w to uwierzyć... właśnie do Barcelony na weekend przyleciała Carol z Davisiem. Tak bardzo się za moim chłopczykiem stęskniłem. Z mamą Daviego utrzymujemy naprawdę dobre relacje, oczywiście czysto przyjacielskie. Jest wspaniałą matką. Bardzo dużo jej zawdzięczam ale mniejsza. Pojechałem odebrać ich z lotniska i pojechałem z nimi do hotelu który zarezerwowała sobie Carol. Byłem naprawdę szczęśliwy mogąc wreszcie uściskać mojego chłopczyka. Spędziłem z nimi w sumie naprawdę dobre kilka godzin. Gdy Davi na chwile usnął, potrzebowałem porozmawiać ,oczywiście nie mogłem się powstrzymać i musiałem opowiedzieć o Al, poradzić się Carol...
-słuchaj, ja naprawdę się zmieniłem... dla niej
-to dobrze, stałeś się lepszym człowiekiem... słuchaj dziewczyna naprawdę dużo przeszła... możliwe że naprawdę to odcisnęło jej spore piętno na psychice
-ale powiedz mi co ja robie źle?! Staram się jak mogę, a gdy do czegoś dojdzie ona ucieka, zamyka się gdzieś sama, wręcz płacze...-nie wytrzymałem i naprawdę pierwszy raz poczułem jak mi spływa łza po policzku, dziewczyna podała mi paczkę chustek i starała się dokładnie wysłuchać wszystkiego
-Ja naprawdę nie wytrzymuje tego wszystkiego... tak bardzo chciałbym jej jakoś pomóc ale nie wiem jak... nie mam siły Carol...
-Ney, to jest bardzo ciężka sytuacja dla ciebie napewno... tyle na ciebie spadło, dziewczyna z przeszłością itd... ale pamiętaj jedno w głębi serca naprawdę jej zależy na tobie. Zastanów się, czy może zachowywała się jakoś dziwne ostatnio? Tak jakby chciała ci coś powiedzieć ? 
-hmm... cholera tak, a co? 
-najprawdopodobniej chciała ci to powiedzieć, ale pewnie po wszystkim jest bardzo skryta i nieśmiała 
-oj tak... to co ja powinienem zrobić ?
-myśle że poprostu bądź przy niej, pokaz jej że ma osobę na której może polegać itd... tak jak ti robiłeś do tego czasu a prędzej czy później sama ci to powie. Takie dziewczyny potrzebują niestety trochę czasu...
-Jezu Carol nawet nie wiem jak mam ci dziękować...-powiedziałem po czym uściskałem ją. Tak bardzo potrzebowałem takiej rozmowy, bo nie wiem czy jest sens gadać o tym z którymś z chłopaków... każdy w końcu ma swoje życie. Jeszcze chwile pogadaliśmy o sprawach związanych z Davim i nawet się nie zorientowałem jak była już noc tak naprawdę. Al musiała się martwić, w końcu zostawiłem ją bez słowa... pożegnałem się więc z mamą mojego synka i pojechałem w stronę domu.

******Kilka minut później****** 
W domu było cicho i spokojnie, telewizor był włączony tylko. Wszedłem po cichu zamykając za sobą drzwi i poszedłem sprawdzić jak tam mała. Przechodząc przez salon zauważyłem że Al spała słodko na kanapie... nie mogłem oderwać od niej oczu. Wyglądała tak niewinnie, aż łza mi się w oku zakręciła jak z pod jej bluzy wyłoniła się blizna na brzuchu. Dokładnie pamiętam ten dzień... jak z horroru. Uznałem że nie będę jej budził więc poszedłem tylko skontrolować jak mała, czy śpi... potem wróciłem do salonu i usiadłem na podłodze tuż przed nią. Złapałem ją za rękę która uroczo zsunęła się z kanapy i obserwowałem jak śpi. Przypominały mi się wszystkie chwile jakie razem przeżyliśmy... moja mała Al, ona była coraz chudsza. Bardzo mnie to martwi bo od czasu śmierci Lii spadła z wagi bardzo... myślę że powinienem jakoś zareagować. Muszę jej pomóc bo ona poprostu znika. Moja mała...


******RANO******
Nie spałem całą noc. Nie byłem w stanie... cały czas obserwowałem ją i trzymałem jej rękę. Jej blizny były już zagojone i też nie mogłem oderwać od nich wzroku. Miała je na całym przedramieniu... niektóre były jeszcze świeższe. Tak bardzo żałuje tego że przy niej mnie nie było. Zaczęła się budzić, więc puściłem jej rękę by swobodnie mogła się przeciągnąć. Po chwili spogląda prosto w moje oczy i się uśmiecha... szczery uśmiech poprostu wzbudził we mnie tyle emocji, że to byłoby ciężkie do opisania... Jezu jak ja ją kocham...
-dzień dobry..-powiedziałem 
-gdzie wczoraj byłeś ? Martwiłam się bo nie wróciłeś na noc 
-spokojnie, opowiem ci wszystko póżniej narazie chodź zjemy coś 
-nie jestem głodna, ale pomogę ci 
-Al musisz jeść 
-nic mi nie będzie, nie musisz się martwić 
-to jest choroba, błagam cię Alex...-podeszłem do niej i złapałem za jej dłonie odsłaniając rękawy 
-widzisz to? Al twoje kości widać... to nie jest zdrowe, chcesz by mała Wika została sama z Danim? Pomyśl sobie co by powiedziała ci teraz Lia
-nie mów o nie proszę...-No i znowu doprowadziłem do płaczu. Otarłem jej łzy z policzka i próbowałem dalej 
-anoreksja jest ciężka ale cokolwiek się nie wydarzy masz mnie pamiętaj, zawsze ci pomogę...
-Kocham cię Ney, to ci chciałam powiedzieć...-wypowiedziała to patrząc tymi zapłakanymi oczami prosto na mnie... cholera to jakiś najpiękniejszy sen w moim życiu !! 

wtorek, 28 lutego 2017

Rozdział 12

Na wstępie chciałam wam przekazać, a w sumie najbardziej tobie Nikola ❤ wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Byś spełniła wszystkie swoje marzenia, byś była nadal tak wspaniałą osobą💕 Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć pomimo tylu kilometrów 😂 Bardzo chciałabym ci podziękować za wszystko, poprostu. Bardzo dużo mi pomogłaś w najcięższym okresie mojego życia i bardzo mnie wspierasz do dzisiaj 💕 Mój taki Anioł stróż 😂 Nie jestem w stanie wyrazić tego jak dużo tobie zawdzięczam ❤ Wiesia, śłońce moje kocham cię nad życie ❤😂 Tutaj mała niespodzianka dla ciebie, mam nadzieje że mimo to że krótki to będziesz chociaż trochę ustadysfakcjonowana 😂 Kocham cię i jeszcze raz wszystkiego najlepszego ❤❤



Razem z moim adwokatem wróciliśmy już do Hiszpanii, czułam się.... zaraz, ja nic nie czułam. Byłam tak okropnie załamana wszystkim że poprostu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Marcelo odwiózł mnie do domu i potem pożegnaliśmy się, byłam mu ogromnie wdzięczna za wszystko. Złoty człowiek...
Gdy tylko weszłam do domu odrazu dostrzegłam Neya trzymającego Wiki na rękach i wyjątkowo mu nie szło karmienie. Bawił mnie ten widok, ale był przesłodki jak próbował ją nakarmić tą ręką w stabilizatorze.  Odebrałam ją od niego, bez problemu nakarmiłam i odłożyłam na miejsce. Pustym wzrokiem patrzyłam na niego pustym wzrokiem na Neymara i czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nikt z nas się nie odzywał tylko powoli szliśmy do przodu. Gdy już znajdowaliśmy się wyjątkowo blisko spoglądał mi głęboko w oczy. Tym razem chyba ja pragnęłam zrobić coś więcej i cały czas spoglądałam na jego usta. Tak bardzo pragnę jakieś odskoczni od tego wszystkiego, ale nie potrafię... po chwili opiera swoje czoło o moje i dzielą nas już tylko milimetry.  Niespodziewanie mówi:
-Al, jeżeli liczysz na coś w tym momencie ja nie mogę, nie zrobię nic czego byś mogła potem żałować... chce abyś była w stu procentach pewna że chcesz... jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie wiem co bym bez ciebie zrobił, wiem ile przeszłaś. Jestem przy tobie i zawsze będę, kocham cię nad życie Alex i ty to bardzo dobrze wiesz. Odpocznij, pewnie ciężki i emocjonujący dzień- powiedział tylko i patrzył mi się prosto w oczy bez zmian, zatkało mnie. Dostaje od niego całusa w policzek i potem odchodzi bez słowa a ja stoję osłupiała w salonie. Co tak naprawdę się wydarzyło ? Sama nie wiem...

******Oczami Neya******
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno było mi się powstrzymać by jej nie pocałować, widzę ze cierpi i nie mogę jej ulżyć. Mnie też to boli.
Kiedy to wszystko się skończy?


******RANO******
W nocy mało spałam, Wiki non stop się budziła więc o 3:15 już nie spałam. Moje życie jak narazie straciło sens... nie wiem co ze sobą zrobić, widok tego maleństwa przyprawia mnie o ataki płaczu. Lii już z nami niema, Dani zachorowuje się na śmierć a ja z Neyem zachowujemy się naprawdę dziwnie. Chyba jak narazie traktuje to wszystko jakby ta wczorajsza chwila się nie wydarzyła. Jak byłam mała zawsze grałam w nogę, uwielbiałam kopać i biegać za piłką i kochałam to. Z resztą nadal kocham, ale nie wiem jak by można było to zrealizować. Bardzo chciałabym się w czymś zatracić, zapomnieć. Muszę coś zrobić ze swoim życiem, chciałabym czegoś więcej... mam już pewien pomysł! Bez zastanowienia szykuje małą do wyjścia, przy tym również i siebie. Gdy już obie jesteśmy gotowe do wyjścia biegnę do Brazylijczyka:
-Ney! Ubieraj się !
-Al, o co chodzi ?
-nie pytaj tylko się szykuj bo zaraz się możemy spóźnić!
-już, zakładam buty i wychodzimy...-jak powiedział tak zrobił, ubrał się i wyszedł ze mną. W tajemnicy zapakowałam koszyk piknikowy.Podjechaliśmy na najlepszy taras widokowy jaki tylko mógłby się znajdować i  rozłożyliśmy się. Było super, Ney cały czas mnie rozbawiał i w sumie pierwszy raz poczułam ze jest mi naprawdę dobrze. Potem położyliśmy się razem we trójkę i chyba napawaliśmy się ciszą. Nagle Ney wstał i z plecaka(z rzeczami Wiki) wyjął
swój tablet i nie uwierzycie ... GRALIŚMY W CHIŃCZYKA! Kocham te grę, moje nieprzespane wieczoru w domu Lii się przypominają... było wtedy tak fajnie. Całe praktycznie popołudnie umknęło nam gdzieś i nastał wieczór. Wtedy oboje wstaliśmy i razem patrzyliśmy się na panoramę miasta nocą. Było cudownie... gdy kątem oka ujrzałam jego rękę na poręczy delikatnie ją złapałam...
-Al? Coś się stało ?-odrazu jego mięśnie się spieły(?)
-Ney, ja muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć, mam nadzieje ze nie będę tego żałowała...-powiedziałam tak jak on wczoraj, czyli patrzyłam mu głęboko w oczy i widziałam jak ciężko łapie powietrze...
-więc zamieniam się w słuch...-zażartował słodko się uśmiechając
-Ney, bo ja czuje że...

I tutaj zakończę, Nikola pamiętaj że cię kocham słońce i jeszcze raz wszystkiego najlepszego ❤❤