wtorek, 26 września 2017

Rozdział 13

-więc zamieniam się w słuch...-zażartował słodko się uśmiechając
-Ney, bo ja czuje że... yghhh no wiesz...
-Al oświeć mnie naprawdę nie wiem
-bo tępy jesteś !-powiedziałam szturchając go w brzuch 
-jak masz mnie obrażać wracam do fascynującej gry w chińczyka -powiedział udając obrażonego 
-nie nie! Zaczekaj ...-przyciągnęłam go znowu do tej cholernej barierki 
-Al? Powiedz o co chodzi... zachowujesz się strasznie dziwnie 
...-stwierdził ukazując minę zbitego psa...
-Ney, ja...-cisza, nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu Brazylijczyka i momentalnie odebrał. Po jego minie nie spodziewałam się żadnych dobrych wieści...
-Ney kto dzwonił ?- pytam zdenerwowana dziwnym trafem nadal trzymając go za nadgarstek 
-muszę jechać... zabierz małą do domu...-nawet nie zdążyłam nic powiedzieć jak już pobiegł bez słowa... nie rozumiałam co mu się stało tak nagle ale postanowiłam że uszanuje jego prywatność. Powie mi wtedy kiedy będzie gotów. Uznałam że nie ma sensu dłużej siedzieć w tym parku i wróciłam spokojnie do domu. Mała była bardzo zmęczona więc odrazu nakarmiłam ją i położyłam , a sama wzięłam się za robienie jakieś kolacji. Z tego wszystkiego zapomniałam o tym że miałam zrobić polskie danie na które kompletnie nie mam składników więc postawiłam na jakieś proste kanapki. Zdążyłam już zjeść i posprzątać, a Brazylijczyka nadal nie było. Zaczęłam się naprawdę już martwić... w końcu było już grubo po północy nie? W każdym bądź razie starałam się czymś zająć by odciągnąć myśli od osoby która właśnie non stop krąży w mojej głowie. Nie mogę przestać o nim myśleć... czy ja naprawdę mogłam się w nim zakochać ? Nie, nie wiem, Al ogarnij się znowu narobisz mu nadziei. Ehh postanowiłam że korzystając z tego że na szczęście Wiki śpi wzięłam się za oglądanie meczu który właśnie leciał w tv. Nim się obejrzałam nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam...


******Oczami Neya******
Gdy tylko odebrałem telefon nie mogłem w to uwierzyć... właśnie do Barcelony na weekend przyleciała Carol z Davisiem. Tak bardzo się za moim chłopczykiem stęskniłem. Z mamą Daviego utrzymujemy naprawdę dobre relacje, oczywiście czysto przyjacielskie. Jest wspaniałą matką. Bardzo dużo jej zawdzięczam ale mniejsza. Pojechałem odebrać ich z lotniska i pojechałem z nimi do hotelu który zarezerwowała sobie Carol. Byłem naprawdę szczęśliwy mogąc wreszcie uściskać mojego chłopczyka. Spędziłem z nimi w sumie naprawdę dobre kilka godzin. Gdy Davi na chwile usnął, potrzebowałem porozmawiać ,oczywiście nie mogłem się powstrzymać i musiałem opowiedzieć o Al, poradzić się Carol...
-słuchaj, ja naprawdę się zmieniłem... dla niej
-to dobrze, stałeś się lepszym człowiekiem... słuchaj dziewczyna naprawdę dużo przeszła... możliwe że naprawdę to odcisnęło jej spore piętno na psychice
-ale powiedz mi co ja robie źle?! Staram się jak mogę, a gdy do czegoś dojdzie ona ucieka, zamyka się gdzieś sama, wręcz płacze...-nie wytrzymałem i naprawdę pierwszy raz poczułem jak mi spływa łza po policzku, dziewczyna podała mi paczkę chustek i starała się dokładnie wysłuchać wszystkiego
-Ja naprawdę nie wytrzymuje tego wszystkiego... tak bardzo chciałbym jej jakoś pomóc ale nie wiem jak... nie mam siły Carol...
-Ney, to jest bardzo ciężka sytuacja dla ciebie napewno... tyle na ciebie spadło, dziewczyna z przeszłością itd... ale pamiętaj jedno w głębi serca naprawdę jej zależy na tobie. Zastanów się, czy może zachowywała się jakoś dziwne ostatnio? Tak jakby chciała ci coś powiedzieć ? 
-hmm... cholera tak, a co? 
-najprawdopodobniej chciała ci to powiedzieć, ale pewnie po wszystkim jest bardzo skryta i nieśmiała 
-oj tak... to co ja powinienem zrobić ?
-myśle że poprostu bądź przy niej, pokaz jej że ma osobę na której może polegać itd... tak jak ti robiłeś do tego czasu a prędzej czy później sama ci to powie. Takie dziewczyny potrzebują niestety trochę czasu...
-Jezu Carol nawet nie wiem jak mam ci dziękować...-powiedziałem po czym uściskałem ją. Tak bardzo potrzebowałem takiej rozmowy, bo nie wiem czy jest sens gadać o tym z którymś z chłopaków... każdy w końcu ma swoje życie. Jeszcze chwile pogadaliśmy o sprawach związanych z Davim i nawet się nie zorientowałem jak była już noc tak naprawdę. Al musiała się martwić, w końcu zostawiłem ją bez słowa... pożegnałem się więc z mamą mojego synka i pojechałem w stronę domu.

******Kilka minut później****** 
W domu było cicho i spokojnie, telewizor był włączony tylko. Wszedłem po cichu zamykając za sobą drzwi i poszedłem sprawdzić jak tam mała. Przechodząc przez salon zauważyłem że Al spała słodko na kanapie... nie mogłem oderwać od niej oczu. Wyglądała tak niewinnie, aż łza mi się w oku zakręciła jak z pod jej bluzy wyłoniła się blizna na brzuchu. Dokładnie pamiętam ten dzień... jak z horroru. Uznałem że nie będę jej budził więc poszedłem tylko skontrolować jak mała, czy śpi... potem wróciłem do salonu i usiadłem na podłodze tuż przed nią. Złapałem ją za rękę która uroczo zsunęła się z kanapy i obserwowałem jak śpi. Przypominały mi się wszystkie chwile jakie razem przeżyliśmy... moja mała Al, ona była coraz chudsza. Bardzo mnie to martwi bo od czasu śmierci Lii spadła z wagi bardzo... myślę że powinienem jakoś zareagować. Muszę jej pomóc bo ona poprostu znika. Moja mała...


******RANO******
Nie spałem całą noc. Nie byłem w stanie... cały czas obserwowałem ją i trzymałem jej rękę. Jej blizny były już zagojone i też nie mogłem oderwać od nich wzroku. Miała je na całym przedramieniu... niektóre były jeszcze świeższe. Tak bardzo żałuje tego że przy niej mnie nie było. Zaczęła się budzić, więc puściłem jej rękę by swobodnie mogła się przeciągnąć. Po chwili spogląda prosto w moje oczy i się uśmiecha... szczery uśmiech poprostu wzbudził we mnie tyle emocji, że to byłoby ciężkie do opisania... Jezu jak ja ją kocham...
-dzień dobry..-powiedziałem 
-gdzie wczoraj byłeś ? Martwiłam się bo nie wróciłeś na noc 
-spokojnie, opowiem ci wszystko póżniej narazie chodź zjemy coś 
-nie jestem głodna, ale pomogę ci 
-Al musisz jeść 
-nic mi nie będzie, nie musisz się martwić 
-to jest choroba, błagam cię Alex...-podeszłem do niej i złapałem za jej dłonie odsłaniając rękawy 
-widzisz to? Al twoje kości widać... to nie jest zdrowe, chcesz by mała Wika została sama z Danim? Pomyśl sobie co by powiedziała ci teraz Lia
-nie mów o nie proszę...-No i znowu doprowadziłem do płaczu. Otarłem jej łzy z policzka i próbowałem dalej 
-anoreksja jest ciężka ale cokolwiek się nie wydarzy masz mnie pamiętaj, zawsze ci pomogę...
-Kocham cię Ney, to ci chciałam powiedzieć...-wypowiedziała to patrząc tymi zapłakanymi oczami prosto na mnie... cholera to jakiś najpiękniejszy sen w moim życiu !! 

wtorek, 28 lutego 2017

Rozdział 12

Na wstępie chciałam wam przekazać, a w sumie najbardziej tobie Nikola ❤ wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Byś spełniła wszystkie swoje marzenia, byś była nadal tak wspaniałą osobą💕 Pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć pomimo tylu kilometrów 😂 Bardzo chciałabym ci podziękować za wszystko, poprostu. Bardzo dużo mi pomogłaś w najcięższym okresie mojego życia i bardzo mnie wspierasz do dzisiaj 💕 Mój taki Anioł stróż 😂 Nie jestem w stanie wyrazić tego jak dużo tobie zawdzięczam ❤ Wiesia, śłońce moje kocham cię nad życie ❤😂 Tutaj mała niespodzianka dla ciebie, mam nadzieje że mimo to że krótki to będziesz chociaż trochę ustadysfakcjonowana 😂 Kocham cię i jeszcze raz wszystkiego najlepszego ❤❤



Razem z moim adwokatem wróciliśmy już do Hiszpanii, czułam się.... zaraz, ja nic nie czułam. Byłam tak okropnie załamana wszystkim że poprostu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Marcelo odwiózł mnie do domu i potem pożegnaliśmy się, byłam mu ogromnie wdzięczna za wszystko. Złoty człowiek...
Gdy tylko weszłam do domu odrazu dostrzegłam Neya trzymającego Wiki na rękach i wyjątkowo mu nie szło karmienie. Bawił mnie ten widok, ale był przesłodki jak próbował ją nakarmić tą ręką w stabilizatorze.  Odebrałam ją od niego, bez problemu nakarmiłam i odłożyłam na miejsce. Pustym wzrokiem patrzyłam na niego pustym wzrokiem na Neymara i czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nikt z nas się nie odzywał tylko powoli szliśmy do przodu. Gdy już znajdowaliśmy się wyjątkowo blisko spoglądał mi głęboko w oczy. Tym razem chyba ja pragnęłam zrobić coś więcej i cały czas spoglądałam na jego usta. Tak bardzo pragnę jakieś odskoczni od tego wszystkiego, ale nie potrafię... po chwili opiera swoje czoło o moje i dzielą nas już tylko milimetry.  Niespodziewanie mówi:
-Al, jeżeli liczysz na coś w tym momencie ja nie mogę, nie zrobię nic czego byś mogła potem żałować... chce abyś była w stu procentach pewna że chcesz... jesteś dla mnie naprawdę ważna i nie wiem co bym bez ciebie zrobił, wiem ile przeszłaś. Jestem przy tobie i zawsze będę, kocham cię nad życie Alex i ty to bardzo dobrze wiesz. Odpocznij, pewnie ciężki i emocjonujący dzień- powiedział tylko i patrzył mi się prosto w oczy bez zmian, zatkało mnie. Dostaje od niego całusa w policzek i potem odchodzi bez słowa a ja stoję osłupiała w salonie. Co tak naprawdę się wydarzyło ? Sama nie wiem...

******Oczami Neya******
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno było mi się powstrzymać by jej nie pocałować, widzę ze cierpi i nie mogę jej ulżyć. Mnie też to boli.
Kiedy to wszystko się skończy?


******RANO******
W nocy mało spałam, Wiki non stop się budziła więc o 3:15 już nie spałam. Moje życie jak narazie straciło sens... nie wiem co ze sobą zrobić, widok tego maleństwa przyprawia mnie o ataki płaczu. Lii już z nami niema, Dani zachorowuje się na śmierć a ja z Neyem zachowujemy się naprawdę dziwnie. Chyba jak narazie traktuje to wszystko jakby ta wczorajsza chwila się nie wydarzyła. Jak byłam mała zawsze grałam w nogę, uwielbiałam kopać i biegać za piłką i kochałam to. Z resztą nadal kocham, ale nie wiem jak by można było to zrealizować. Bardzo chciałabym się w czymś zatracić, zapomnieć. Muszę coś zrobić ze swoim życiem, chciałabym czegoś więcej... mam już pewien pomysł! Bez zastanowienia szykuje małą do wyjścia, przy tym również i siebie. Gdy już obie jesteśmy gotowe do wyjścia biegnę do Brazylijczyka:
-Ney! Ubieraj się !
-Al, o co chodzi ?
-nie pytaj tylko się szykuj bo zaraz się możemy spóźnić!
-już, zakładam buty i wychodzimy...-jak powiedział tak zrobił, ubrał się i wyszedł ze mną. W tajemnicy zapakowałam koszyk piknikowy.Podjechaliśmy na najlepszy taras widokowy jaki tylko mógłby się znajdować i  rozłożyliśmy się. Było super, Ney cały czas mnie rozbawiał i w sumie pierwszy raz poczułam ze jest mi naprawdę dobrze. Potem położyliśmy się razem we trójkę i chyba napawaliśmy się ciszą. Nagle Ney wstał i z plecaka(z rzeczami Wiki) wyjął
swój tablet i nie uwierzycie ... GRALIŚMY W CHIŃCZYKA! Kocham te grę, moje nieprzespane wieczoru w domu Lii się przypominają... było wtedy tak fajnie. Całe praktycznie popołudnie umknęło nam gdzieś i nastał wieczór. Wtedy oboje wstaliśmy i razem patrzyliśmy się na panoramę miasta nocą. Było cudownie... gdy kątem oka ujrzałam jego rękę na poręczy delikatnie ją złapałam...
-Al? Coś się stało ?-odrazu jego mięśnie się spieły(?)
-Ney, ja muszę ci coś bardzo ważnego powiedzieć, mam nadzieje ze nie będę tego żałowała...-powiedziałam tak jak on wczoraj, czyli patrzyłam mu głęboko w oczy i widziałam jak ciężko łapie powietrze...
-więc zamieniam się w słuch...-zażartował słodko się uśmiechając
-Ney, bo ja czuje że...

I tutaj zakończę, Nikola pamiętaj że cię kocham słońce i jeszcze raz wszystkiego najlepszego ❤❤

piątek, 14 października 2016

Ważne info!!

Bardzo rzadko pojawiają się tutaj posty, wiem wiem i bardzo was za to przepraszam. Chciałabym to w jakiś sposób zmienić ale na ten moment nie potrafię. Nie jestem w stanie wymyślić nawet jednego rozdziału. Wymyśliłam sobie że może byście mi pomogli? Chciałabym byście przysyłali mi swoje pomysły na wzbogacenie mojej histori. Wiem że i tak mało kto to przeczyta... jak czyjaś praca mi się naprawdę spodoba obiecuje przygotować specjalne nagrody!! Z góry wam dziękuje, kocham papa ;*

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 11

Opierając się o ścianę osuwam duę na podłogę, aż tu nagle zza ściany wychodzi jakiś koleś w kominiarce, który celuje do roztrzęsionej dziewczyny. Po chwili odzywa się a ja resztkami sił wstaje z podłogi:
- ja cię podziwiam! Z taką dziwką się zadawać!
-nie waż się o niej tak mówić!
-bo co!? Bo nędzny piłkarzyk który jak raz dostanie to ledwo chodzi ma mnie załatwić?! Już to widzę! Wyskakuj z kasy albo ta dziwka zginie!- niewiem jak to zrobiłem ale udało mi się resztkami sił podbiec do niego i odepchnąć Al. Już nie dawałem rady ale gdy widziałem że Alex jest przerażona udało mi się. Przyjechała policja i zabrali go. Mam rozcięty łuk brwiowy i wargę, lekko podbity policzek i siny nadgarstek... Jestem coraz bardziej osłabiony i niewiem tak naprawdę co mi jest. Al wystraszona pobiegła na górę i zamknęła się w pokoju. Jestem przerażony, niemam siły krzyczeć i błagać o pomoc. Ona i tak mnie nie usłyszy... Błagam o pogotowie...


******Oczami Al******
Boże co to miało być?! Ten mężczyzna nazywa się David... Znam go z polski... To znajomy Lii i zakochał  się we mnie, lecz bez wzajemności... Już wtedy zwyzywał mnie od dziwek. W gimnazjum wywalili go za to że zamknął mnie w sali szkolnej na noc. Przez rok musiałam chodzić do psychologa po tym zdarzeniu. Życie to jedna wielka gównoburza... Biegnę zaniepokojona na dół i widzę go nieprzytomnego... Nie oddycha, MÓJ BOŻE ON NIE ODDYCHA!!! Szybko dzwonię po pogotowie i próbuje pomóc Neyowi... Chwilę później przyjeżdża pogotowie i zabierają nas do szpitala. Dziwne, bardzo boję się o niego a nawet nie jesteśmy razem. Po 2/3 godzinach mogliśmy już wrócić do domu. Ney miał zszywany łuk brwiowy i usta,oraz zakładany stabilizator na nadgarstek. Cały czas nie odzywał się do mnie... Miałam wrażenie jakby był nie obecny. W końcu nie dziwię się mu, tyle doświadczeń wciągu jednego dnia i to przeze mnie... Czemu muszę wszystkim robić krzywdę. Czuję się jak śmieć... Siedzimy razem na kanapie i wsłuchujemy się w ciszę jaka panuje. To jest dość przygnębiające... Nie wytrzymuje i odzywam się:
-Ney odezwij się do mnie...-cisza
-Proszę odezwij się...-znowu cisza
-Przepraszam...-znowu ta pieprzona cisza... Jest oszołomiony tym. Ja to czuje...
-Alex? Czy wiesz jak to jest czuć się tak jakbyś dosłownie miała zaraz umrzeć?...-i tutaj mnie zagiął. Niewiem co mu odpowiedzieć. Przesrane...
-Nie...-wydukałam z siebie tylko... Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, co spowodowało że wyszedł. Przeze mnie ma też zakaz na grę w najbliższym meczu, a wiem jak bardzo mu zależało. Przykro mi i niewiem jak go pocieszyć...                    Nie myślałam nad tym co robię. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę jego pokoju. Niepewnie weszłam do środka co spowodowało że Brazylijczyk odrazu spojrzał w moim kierunku. Usiadłam na łóżku tuż na przeciwko i patrzyłam mu prosto w oczy. Chłopak przysunął się do mnie i położył niepewnie dłoń na moim policzku sprawdzając na ile mu pozwolę. Po chwili swoje usta skierował na moją szyję pieszczące ją pocałunkami i zostawiając ślady w postaci malinek. Było mi dobrze, a nawet świetnie... Gdy oderwał się od mojej szyji niebezpiecznie zaczął zbliżać się w moim kierunku. Czułam co chce zrobić ponieważ cały czas patrzył pytająco na moje usta. Na moje szczęście (nieszczęście) zadzwonił jego telefon, a był to trener więc musiał odebrać. Speszona wyszłam z pokoju i wybiegłam na balkon. 
Co ja zrobiłam?! Narobiłam mu nadzieje i tylko znowu złamałam mu serce. Nie chce go ranić, ale czuję że sama niemam na to wpływu... Po cichu wymykam się z domu i udaję się w stronę domu Alvesa. Zapłakana i przemoczona przez deszcz do suchej nitki pukam do drzwi Brazylijczyka... Po chwili otworzył mi piłkarz i odrazu rzuciłam się mu na szyję:
-dani !!!
-hej mała wchodź zapraszam co się stało? Rozgość się a ja polecę po jakieś ubrania...-to miłe z jego strony że tak troszczy się o mnie. Po chwili przynosi mi swoje ubrania, bo Lia śpi i podaje mi również ręcznik:
-no to idź się przebrać bo jeszcze się przeziębisz od tych mokrych ubrań...-powiedział a ja tylko wykonałam polecenie piłkarza i po chwili oddałam mu mokre rzeczy :
-Alex więc? Co cię sprowadza w moje skromne progi?
-chodzi o wszystko... Ney jest we mnie zakochany a ja przyprawiam go tylko o kolejne wizyty w szpitalu i łamię mu serce bo sama nie jestem gotowa na to wszystko...-kontynuowałam swój monolog życiowy i rozpłakałam się jak beksa... Po chyba godzinnej rozmowie i dwugodzinnej parti w fifę uznaliśmy że czas na mnie bo ja miałam 29 nieodebranych połączeń i 12 wiadomości, a Dani miał 34 nieodebrane połączenia i 10 wiadomości. Mężczyzna z racji na późną porę chciał mnie odwieść ale ja się nie zgodziłam, spacer na świeżym powietrzu był mi wskazany wręcz. Pożegnałam się i ruszyłam w stronę domu... Bałam się wejść do środka bo wiedziałam co mnie tam czeka. Osoba która zawróciła mi w głowie... Po chwili stania jak słup soli pod drzwiami niepewnie weszłam do środka i odrazu stanął na przeciwko mnie Ney :
-gdzie ty byłaś?! Martwiłem się...-zastosowałam jego taktykę...cisza
-Alex? Powiedz coś...- znowu z mojej strony cisza
-co to za ubrania?-nie wytrzymałam tej cholernej ciszy
-Alvesa bo byłam przemoczona i potrzebowałam porozmawiać z Lią-skłamałam
-ale czemu uciekłaś?-i tu mnie zagiął... Nie wiedziałam co powiedzieć ani co zrobić. Znowu stałam jak słup soli i czułam jak po moim policzku spływają pojedyncze łzy. Po chwili zaczął niebezpiecznie zbliżać się w moim kierunku. Na moich ochach zdjął stabilizator z nadgarstka, przetarł go trochę i ujął moją twarz w dłonie kciukiem ocierając łzy:
-Alex, jeżeli nie jesteś gotowa na związek rozumiem, nie posunę się dalej dopóki mi na to nie pozwolisz. Nie chce robić czegoś wbrew tobie... -powiedział i mnie przytulił, czułam się tak bezpiecznie i miło jak nigdy...

******NOC******


Śniły mi się koszmary z udziałem Dawida. Naprawdę się go boje, a jeszcze bardziej tego że Lia jest z nim w dobrych relacjach. Strasznie się boje, no i właśnie jest czego... Godzinę temu (jest 1 w nocy) dostałam od Lii SMS o tym że zaprasza nas jutro na kolację i będzie ,,niespodzianka“ i ja już wiem jaka. Nie ma mowy... Nie pójdę tam sama, ale to Alves ma po nas przyjechać... Alex myśl, myśl...


******RANO******
Od rana chodziłam jak mały kłębek nerwów. Ney o niczym nie wiedział, ale z tego co mi wiadomo to już dowiedział się o małej ,,imprezie“. Dawida nie poznał ponieważ był w kominiarce ale ja czułam że to był on. Jego ohydne duże i zimne łapy, spięte mięśnie i niski głos... Od gimnazjum bardzo długo miałam problemy z zasypianiem i chodziłam do psychologa. Niby już było dobrze ale gdy on mnie wtedy złapał poczułam się tak jak wtedy w sali gdzie nie było nawet prądu, a włączony alarm nie pozwalał mi nawet na najmniejszy ruch. Co ja gadam, przecież byłam związana za szafą by czujka mnie nie wykryła. Zjadłam z Brazylijczykiem śniadanie i każdy zajął się swoimi sprawami, przez co nie zauważyłam nawet jak szybko mi zleciał cały dzień. Została nam ledwo godzina do przyjazdu Daniego więc zaczęliśmy się szykować. Ney wybrał strój sportowy więc dopasowując się do niego założyłam jasne spodenki z bardzo wysokim stanem, koszulę na ramiączka w czarno-pomarańczowe wzory i ulubione trampki. Po chwili pod naszym domem zatrzymał się nasz ,,kierowca“ i nie mając już żadnego wyjścia wsiedliśmy do środka. Alves tłumaczył się tym tak że ,,dzisiaj się musimy napić!“ i w duchu czułam że to się źle skończy. Niecałe pięć minut później byliśmy już pod ich domem. Cała drgałam ze strachu przed spotkanie co już zdążyła zauważyć jedenastka Barcelony...
-Alex, wszystko w pożą... -nie dokończył bo Dani porwał go w stronę domu, a ja nadal niepewnym krokiem podążałam ku uradowanej przyjaciółce:
-Alex! Boże jedyny jak ja cię dawno nie widziałam! Choć szybko kto nas odwiedził...-powiedziała i palcem wskazała na blondyna siedzącego przy stole który ,,pożerał“ mnie wzrokiem...
-Dawid?! Co ty tu robisz?!-udawałam zaskoczoną by nie wzbudzić podejrzeń dziewczyny...
-stęskniłem się za wami poprostu...-gdyte słowa wyszły z jego ust czułam że ze strachu zaraz zemdleje. Cała drżałam i próbowałam uspokoić się nie wzbudzając podejrzeń. Chwilę później zasiedliśmy do stołu i zajadaliśmy się kurczakiem w sosie curry przyrządzonym przez  Lię. Na moje nieszczęście na przeciwko mnie siedział uradowany blondyn i próbował smyrać mnie nogą pod stołem. Marzyłam by jak najszybciej uciec od stołu... więc bez słowa odeszłam od stołu i pobiegłam z płaczem na górę. Niestety miałam tylko moment by złapać cokolwiek do obrony bo w drzwiach pojawił się Dawid:
-czego ty ode mnie chcesz jeszcze co?!?!?!
-czego ja chcę? Ja pragnę ciebie...-powiedział i dosłownie pchnął mnie na szawkę  by po chwili wielki dzban z kwiatami spadł mi na głowę rozcinając ją. Oszołomiona ledwo trzymałam się na nogach i po chwili czułam jak przypiął moje nadgarstki do kantu łóżka tak bym nie mogła się ruszać. Zatkał mi jeszcze usta jakąś chustką i zaczął dobierać się do mnie. Wierzgałam nogami i próbowałam się wyrwać ale on był dużo bardziej silniejszy i nie dawałam z nim rady. Nie słyszałam nawet głupich krzyków z dołu tam jak po sytuacji w domu Alexisa. Muskał ustami mój nagi brzuch, nogi i nie hamował się. 




******Oczami Lii******
Nie wracali już kawał czasu, a Ney chodził po pokojach już tak zdenerwowany że nie mogłam za nim nadążyć. Nagle z góry dobiega dźwięk tłuczonego szkła... Mój Boże...

******Oczami Neya******
Mało nie zabijając się na schodach dobiegłem do pokoju z którego dobiegały te okropne dźwięki. Otwieram drzwi i myślałem że zaraz wyjdę z siebie. Pierwszy raz tak bardzo obijałem kogoś twarz pięściami. Po chwili nim zajął się już Dani, a ja wziąłem rozpłakaną dziewczynę na ręcę i jak najszybciej zacząłem biec w stronę szpitala...
-Alex patrz na mnie, nie zasypiaj
-ale ja jestem taka śpiąca, pięć minut
-Alex nie nie nie patrz cały czas na mnie nie zamykaj oczu, zaraz będzie po wszystkim...-wbiegłem na oddział ratunkowy i odrazu zabrali ją na badania. Cholera jeszcze jeden raz i będą nas znali tu chyba na zawsze. W recepcji nie musiałem nawet wypełniać potrzebnych badań bo przecież wszystko mają. Niecałą godzinę później wyszedł lekarz trzymając dziewczynę pod rękę by nie upadła:
-Panie Neymarze, ranę na głowie zaszyliśmy i dziewczyna jest oszołomiona jeszcze z powodu dużego dzbanu i ogromnej sile z jaką uderzył w jej głowę... proszę możecie państwo jechać do domu, dowodzenia i dobranoc...-powiedział i odszedł tłumacząc że pędzi na dyżur. Wziąłem ją na ręcę i ruszyłem w stronę domu, a brunetka momentalnie zasnęła opierając głowę o moje ramię. Chciałem podejść do Lii i Alvesa bo byłem ciekawy co z tym draniem. Drzwi były otwarte więc pchnąłem je tylko i położyłem na chwilę Al na kanapie by móc porozmawiać z parą:
-i co z Alex?! -zapytali dosłownie równocześnie
-Zaszyli jej ranę na głowie i kazali wypoczywać bo jest osłabiona i  oszołomiona po silnym uderzeniu w głowę...
-jezu... 
-a co z tym dupkiem?!
-zabrała go policja i grozi mu dożywocie za notoryczne gwałty i znęcaniu się na biednych dziewczynach i bardzo dobrze...
-i bardzo dobrze
-słuchaj, jedźcie do domu niech Al odpocznie a my tu z Danim damy radę...
-jasne trzymajcie się...-powiedziałem, delikatnie podnosząc dziewczynę na ręcę i wyszedłem. Lada moment i byliśmy już na miejscu... Zaniosłem ją do sypialni i ułożyłem do spania a potem sam udałem się do siebie. Nie zauważyłem kiedy jak sam padłem marząc znowu o niej.


******KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ******
Co się działo przez ten czas? Moje relacje z Alex trochę się pogorszyły a mianowicie już nie idziemy dalej a wręcz cofamy się... Lii niedługo zbliża się termin a Al dosłownie siedzi u niej non stop. Niewiem już sam co mam robić, a jak narazie to rozładowywuje  emocje na jednej z piłek. A trening mija i mija, wogóle to był mój chyba pierwszy raz kiedy naprawdę aż za bardzo przykładałem się do ćwiczeń.


******Oczami Al******
Przez te ostatnie miesiące bardzo dużo się zmieniło. Odsunęłam się od Neya bo poprostu jest mi wstyd... On jest dla mnie taki kochany a ja nawet nie umiem go potraktować tak jak na to zasługuje. Siedzimy z Lią w galeri i oglądamy rzeczy dla małej Wiktorii, tak ma mieć dziewczynkę. Piłyśmy sobie na spokojnie w starbaksie (?) aż tu nagle zaczęła rodzić... MÓJ BOŻE ONA RODZI!!! Szybko karetka nas zabrała i pojechała odrazu na porodówkę. Nic innego mi nie zostało do roboty jak dzwonić do tatusia Wiki:
-Dani, masz natychmiast przyjeżdżać do szpitala! Dziecko ci się rodzi!
-co?! Kurwa już pędzę moim batmobilem !-krzyknął i się rozłączył. Słysząc jak cierpi za drzwiami myślałam że umrę. Drgałam ze strachu że mnie też to czeka. O ja pierdole (xD) wywożą ją! Szybko podbiegłam do lekarza próbując się czegoś dowiedzieć, ale to na nic. Chwilę później zatrzymała mnie pielęgniarka mówiąc że będzie cesarka. Jezu... a co jak jej się nie uda?! Lia, skarbie walcz!  Dosłownie kilka minut później wbiegają dwaj Brazylijczycy:
-gdzie ona jest?!
-lekarze powiedzieli że potrzebna jest cesarka...-powiedziałam i rękawem przetarłam łzę. Nienawidzę szpitali bo już tutaj straciłam dwie najbliższe mi osoby. Nie nawidzę czekać pod tym pieprzonym blokiem operacyjnym! 
Ney cały czas mi się wpatrywał, ale starałam się to ignorować. Siedziałam skulona na krześle i wpatrywałam się w ten czerwony napis na drzwiach... Boże niech to się skończy.



******PO KILKU GODZINACH****** 

Lia urodziła prześliczną dziewczynkę i była dosłownie taka jak ona. Miała jej niebieskie duże oczy i oczywiście duży i szczerzy uśmiech po tatusiu. Ku mojemu zdziwieniu z sali operacyjnej wywieźli tylko dziecko. Zaraz zaraz gdzie Lia?! Lia o mój Boże!! Szybko złapałam jakąś pielęgniarkę która była wyjątkowo cięta na mnie:
-dziewczyno niemam czasu ona umiera!!-krzyknęła i czułam jak nogi normalnie się pode mną gną. Nie chce nawet wiedzieć co czuje Dani. Samotny ojciec to nie jest wizja szczęścia ale kurwa! Zabrali mi rodziców biologicznych, zabrali mi rodziców zastępczych, a teraz chcą zabrać mi moją Lię! Jedyną osobę jaka mi pozostała!! Dlaczego?! Dlaczego wszystkich mi chcecie odebrać ??!!?! Dosłownie osunęłam się na kolana łkając o to by przeżyła. Moja jedyna siostra! Co ja powiem jej rodzicom? Dzień dobry wasza córka nie żyje?! To oni by mnie chyba zabili!! Dani stoi jak słup soli przy drzwiach i obserwuje kiedy się otworzą, ale to na nic. Ney widząc moją reakcję chciał dodać mi otuchy przytulając mnie do siebie. Nie mam naprawdę siły na to by  się opierać więc wtuliłam się w niego jak w moją najlepszą przytulankę. Płakałam, strasznie płakałam... Nawet przy śmierci rodziców tak nie było. Jednak Lia była mi najbliższą osobą na świecie. Niewiem jak ja sobie bez niej poradzę... Ona była moim chodzącym wsparciem! Nie, musze zadzwonić do jej rodziców. Mam torebkę Lii więc wybieram numer do pana Bena, jej ojca:
-Halo? Tata Lii?
-Alex? Jezu dziecko jak miło cię słyszeć co u ciebie?
-dobrze, ale ja dzwonię w innej sprawie...-nie wytrzymałam. Rozpłakałam się mu do słuchawki
-Dziecko oddychaj i powiedz spokojnie, ja nic nie rozumiem
-bo byłam z Lią na spacerze i ona zaczęła rodzić i po kilku godzinach cesarką się udało ale nie wiadomo czy ona przeżyje...-powiedziałam dosłownie na jednym tchu. 
-Podaj mi adres przelecimy do was.
-niewiem, ja jestem tak..,Boże niewiem napisze w SMS ale to szpitalu koło katedry ale to niech państwo przyjadą do chłopaka Lii Daniego.
-dobrze to trzymaj się złotko i do zobaczenia-powiedział i przerwał połączenie. Boże bądź z nią! Ona musi przeżyć!



******8 GODZIN PÓŹNIEJ****** 
Nadal siedzimy pod salą i czekamy na koniec operacji. Po chwili wreszcie przychodzi lekarz i dosłownie ,,rzucamy“ się na niego...
-panie doktorze co z nią?! Ona żyje prawda???-powiedział Dani
-to jest narazie nie wiadome
-jak to nie wiadome?
-dziewczyna zapadła w śpiączkę, maluch był w takiej pozycji że rozerwał by ją od środka więc zrobiliśmy cesarskie cięcie. Narazie ma 50% szans na przeżycie, więc proszę być dobrej myśli. Teraz przepraszam praca wzywa...-odszedł... Mój Boże ona umrze. Mój ojciec miał też być w śpiączce a umarł. Ona nie może mnie zostawić, Daniego a przede wszystkim Wiki musi mieć matkę! Ona nie może tak... Dani będzie napewno najlepszym ojcem na świecie ale on może się nie podnieść po tym wszystkim. Uznaliśmy że idziemy do domu bo to niema sensu. Pościeliłam Alvesowi w pokoju gościnnym i szybko każdy udał się do swojego pokoju. Niewiem czy mówiłam ale dostałam kiedyś od Lii takiego misia że był większy ode mnie... Po co wam mówie? A po to że to dzięki niemu udało mi się przespać dwie godziny. Budziły mnie koszmary w których Lia zmarła a Dani porzucił dziecko i wyjechał. Ja z Neyem opiekowaliśmy się nią.... Straszne.



******PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ******
Kolejny nędzny dzień w którym modlę się do Boga by trzymał ją przy żywych. Mała ma już prawie roczek, a Dani nauczył się przebywać w jej towarzystwie nie płacząc. Z każdym dniem oswajam się z myślą że mogę już jej więcej nie usłyszeć. Jej rodzice wyjechali bo nie mogli patrzeć na małą.Ja jestem już cieniem samej siebie... Mając zaledwie 170 ważę hmmm... 48/9. Wiem jestem anorektyczką ale mam to gdzieś. Teraz liczy się tylko Lia! Siedzę sama przy jej łóżku i mówie do niej. Niewiem czemu ale mi to pomaga. Nagle na sale wchodzi lekarz i dosłownie wyciąga mnie na korytarz. Jest widocznie smutny więc mam złe przeczucia:
-pacjentka jest już w tak złym stanie że wraz ze zgodą rodziców odłączamy ją od urządzeń... Niestety nasze przeczucia się spełniły i Lia już raczej nie wróci do nas.
-jak to ?! Chcecie ją uśmiercić ?
-już dość się wycierpiała, a poza tym z panią też jest nie najlepiej.
-niech pan już o mnie nie mówi, ale proszę dajcie jej chociaż jeszcze tydzień, błagam!!
-dobrze, ale tylko tydzień... Jeżeli się nie obudzi będziemy zmuszeni ją odłączyć 
-dziękuje panu bardzo
-to tylko moja praca-wow, lekarze to nieczułe świnie i tylko by zabili i gotowe. Zero starań... Lia kiedyś się obudzi i ja to wiem. Chyba...


******Niedziela******
Przez cały ten tydzień nic się nie działo. Dom, szpital, dom, szpital i tak w kółko. Niestety Lia nadal się nie obudziła a mija już tydzień. Jej rodzice już przed wyjazdem podpisali potrzebne papiery i lekarze są już gotowi. Nagle jak kamień z nieba ona się powoli budzi:
-Alex? Al? To ty?
-Lia Boże kochanie tak to ja! Jak się czujesz?
-Al, prosze dopilnuj by mała wyrosła na przepiękną i mądrą dziewczynę jaką jesteś rozumiesz. Będę przy tobie na zawsze i wszędzie. Jak nie będziesz z Neyem to jako zmarła skopie ci dupę!
-kocham cię wiesz...-powiedziałam 
-ja ciebie też Al, pamiętaj zawsze będę przy tobie ...-ostatni raz wtuliłam się w moją przyjaciółkę a potem ona zmarła na moich oczach. Moja jedyna Lia... Jednym słowem niemam już nikogo. Nikogo, ale czuje że Jest przy mnie i mnie chroni. 


******Kilka dni później******
Wczoraj odbyła się ceremonia pogrzebowa. Nic nie czułam... Siedziałam na jednej z ławek i pusto patrzyłam się na jej zdjęcie które postawili na jakimś stoliku. Nikt nie dowiedział się o tym że chwilę przed śmiercią rozmawiałyśmy. Jeżeli Dani się dowie to załamie się jeszcze bardziej. Od tamtego dnia noszę na nadgarstku czarną wstążkę, która przypomina mi ją. Ona zawsze nosiła taką opaskę na swoim nadgarstku. Odsunęłam się od wszystkich, nawet od Neya. Całymi dniami siedzę przy jej grobie i patrzę na małe nasze zdjęcia jakie przyczepiłam. Czuje że teraz niemam już z kim porozmawiać o moich problemach. Jedyna osoba z którą mam najlepsze kontakty jest Shakira. Tak to oczywiście wszystkich bardzo lubię ale nie lubiłam Lii... Ja ją kochałam całym moim sercem. Na moje szczęście nagle zza moich pleców wyłoniła się Kolumbijka i siadając obok mnie otuliłem nas kocem:
-hejka Al... Jak się trzymasz?
-szczerze, beznadziejnie
-rozumiem cię, nie wyobrażam sobie nawet co teraz możesz czuć
-Shaki ja niemam już nikogo! Lia była dla mnie jak siostra, ale ją też mi odebrano...-zaczęłam wyć jak małe dziecko
-ciii mała już spokojnie... Choć pojedziemy do mnie i napijemy się cieplej herbaty, wszystko mi opowiesz co?-nic nie odpowiedziałam tylko przytaknęłam. Pomogła mi wstać i razem pojechałyśmy do jej domu. Ona miała super... Mały Milan i Geri przygotowali nam na tarasie niespodziankę w postaci poduszek i kocy i wgl wyglądało jak mały namiot. Weszłyśmy tam do środka i na spokojnie mogłam teraz zacząć się rozklejać:
-Alex, jesteś bardzo dzielna wiesz?  Popatrz na to wszystko z tej strony że ona jest przy tobie. Napewno teraz siedzi u pana Boga na kawce i opowiada mu jaka jesteś wspaniała...
-nie wierze w to
-to uwież, a teraz jak tam w domu?
-Ney coraz bardziej na mnie naciska, ale ja się boje
-boisz się? Czego?
-tego że będzie podobnie jak z Marcusem..
-Al, tego dupka zamknęli i już nigdy ci nie przeszkodzi, a Ney? Jest wspaniałym facetem i on napewno cię nie skrzywdzi...
-wiesz co jest najgorsze jeszcze w tym wszystkim?
-hm?
-że rodzice Lii myślą że to moja wina i mnie nienawidzą...-zaczęłam łkać w poduszkę
-Al pamiętaj że to nie jest twoja wina rozumiesz... Lia miała komplikacje przy porodzie i tyle, to niczyja wina tylko pana Boga... Choć to do mnie bo się rozmażesz babo...-powiedziała i przytuliła mnie. Leżałyśmy tak dobre dwie/trzy godziny a ja czułam się jak by tutaj leżała Lia. Zawsze gdy płakałam oplatała mnie ramieniem lub przytulała. Tak bardzo mi jej brakuje. Każdej nocy nawiedzają mnie koszmary. Wyglądam z każdym dniem coraz gorzej.
Niemam z kim pogadać od serca tak jak z Lią. Widok małej coraz bardziej mnie dobija ale staram się być silna. Z Kolumbijką przegadałyśmy dobre kilka godzin, ale gdy już było ciemno Gerard zawiózł mnie do domu. Podziękowałam za podwózkę i weszłam do środka. Na kanapie siedzieli Brazylijczycy a mała smacznie spała na tarasie. Ney podszedł do mnie i podał mi jakąś kopertę. Była zaadresowana do mnie z polski. Postanowiłam ją odrazu otworzyć, ale to był błąd. W środku było wezwanie do sądu i list:
,, Cieszysz się beztroskim życiem? Mam nadzieje że nie! Zgnijesz w więzieniu za zabicie Lii !! Rozumiesz ZGNIJESZ W WIĘZIENIU!! Nie rób żadnych numerów, albo przyjedziesz do polski albo my przyjedziemy do ciebie! Termin za tydzień! “
Pierwszy raz aż tak bardzo mnie zabolało. Nie wierzyłam w to że pozwali mnie do sądu o to ze ja zabiłam Lię!! Czy oni nigdy nie dadzą mi spokoju?! Nie wystarczy im tożsamość zajmuje się tym pieprzonym dzieckiem?! Gdy Ney widział że coś się dzieje chciał mnie przytulić, ale ja nie miałam ochoty na przytulanie. Odepchnęłam go rzucając mu list na ziemie i wybiegłam na ulicę. Biegłam przed siebie i postanowiłam że pobiegnę znów do domu słynnej trójki Barcelony. Odrazu otworzyła mi Shaki a ja wpadłam jej w ramiona. Weszłyśmy do jej sypialni i zaczęła:
-Alex Boże co się stało?!
-oni oni mnie do sądu pozwali!!! Myślą że to ja ją zabiłam!! To nie jest moja wina!! Oni mi grożą!!!
-ale jak to pozwali cie?!
-dzisiaj przyszedł do mnie list gdzie było wezwanie do polskiego sądu... Shaki ja nawet niemam adwokata a sprawa jest już za niecały tydzień...
-spokojnie, mój znajomy prowadzi takie sprawy... Zadzwonię do niego a ty bukuj hotel w Polsce i walcz! Walcz o nią!



******Dzień rozprawy******
Nikt oprócz Shaki niewie o liście. Mój wyjazd pewnie przyprawił jej kłopotu ale nie mogę się tym dzisiaj zamartwiać...
Pan Damirez zgodził się mnie na szczęście reprezentować. Mam nadzieje że nam się uda! To nie jest moja wina i nie pozwolę wsadzić się do więzienia. Stałam z adwokatem na korytarzu i czekaliśmy na rozpoczęcie rozprawy. Na moje nieszczęście podszedł do mnie jej ojciec:
-czego ty tu jeszcze chcesz?!-wysyczałam do niego, a Marcelo (adwokat) próbował mnie uspokoić
-zabiłaś ją! Zginiesz marnie w pierdlu rozumiesz!!-powiedział i na oczach sędziny i ochroniarzy wymierzył mi pięścią w twarz. Już miałam tą sprawę w kieszeni. 


******Półtorej godziny później******
Rozprawa zakończyła się pomyślnie. Ojciec Lii ma karę w zawieszeniu bo wyszło na jaw że bił żonę i córkę. Matka Lii natomiast ma badania u psychiatry. Zadowolona odrazu pojechałam na kawę z Marcelo (?) by uczcić zwycięstwo. To  dzisiaj mija już tydzień od jej śmierci. Tak strasznie mi jej brakuje ale wygrałam rozprawę dla niej. Chce jej dać jak najwięcej satysfakcji że potrafię być silna. Siedzę już sama w kawiarence i chciałam się przejść na grób rodziców. Również bardzo mi ich brakowało. Usiadłam na małej ławeczce na przeciwko grobu i obserwowałam dwa zdjęcia na których byli szczęśliwi... i ten cytat ,,Wszystko dla naszej Al“ chcieli mieć to na swoim grobie więc można powiedzieć że spełniłam ich ,,marzenie“. Chociaż to mi się w życiu udało...


 

niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 10

******Oczami Alex******
Siedzę na pomoście, tak poprostu... Mama Lis jeszcze nie sprzątnęła kołdry i poduszek z dnia kiedy zginęli moi rodzice. Zastanawiam się nad tym co mi się dzisiaj przydarzyło... Mój ojciec to psychopata i pedofil, ale...kim była ta kobieta?! To mogła być moja matka!! Nie nie nie Alex musisz o tym zapomnieć... Ale z drugiej strony mogłabym uratować te niewinną kobietę... Pojadę!-jak zapowiedziałam tak zrobiłam... Zostawiłam rzeczy pod kołdrą na pomoście i zamówiłam taksówkę... 
Po kilku chwilach byłam już na komisariacie...niepewnie weszłam do środka i podeszłam do mężczyzny średniego wieku:
- dzień dobry, chciałabym złożyć zeznania...
-A w jakiej sprawie??
-mój biologiczny ojciec przetrzymuje w domu niewinne kobiety i prawdopodobnie się nad nimi znęca...
-dobrze... Proszę podać imię, nazwisko i miejsce zamieszkania...-powiedział i gdy zebrał potrzebne informacje, zamówiłam taxi i wróciłam po rzeczy... Nie chciałam zostawać na pomoście, ponieważ to zadużo wspomnień... Tym samym autem pojechałam na lotnisko...

******Oczami Neya******
Jest już 3 w nocy... Al nadal niema... Martwię się że coś jej się stało... Siedzę z Danim i śpiącą Lią w salonie... Lia jest w ciąży i nie może się przemęczać... Nie odbiera od nas nawet telefonu...


******Oczami Alex*******
Lot był bardzo męczący... Krzyczące dzieci i jacyś starsi ludzie... Ale na szczęście jestem już w Barcelonie i jadę taksówką do domu... Mam nadzieje że nikt się o mnie nie martwił... 
Niepewnie wchodzę do domu, a Ney odrazu rzuca mi się na szyję:
-Alex! Martwiłem się...
-wiem, przepraszam ale musiałam... To nie dawało mi spokoju... Możemy pogadać chwilę na osobności???
-jasne, Dani poszedł już spać z Lią więc i tak czekam tylko ja... Alex powiedz co się stało... Jesteś cała roztrzęsiona i zmarźnięta...-powiedział i złapał moją rękę 
-mój ojciec biologiczny okazał się psychopatą... Doniosłam na niego na policję o boję się że w przyszłości może się na mnie zemścić...
-Alex spokojnie, jestem tutaj z tobą i nic ci nie grozi... Choć, położysz się...-powiedział i nadal trzymając mnie za rękę zaprowadził mnie na górę... Szybko się umyłam i poszłam do sypialni gdzie czekał Brazylijczyk... Wsunęłam się pod kołdrę, a on położył się i przytulił mnie... Bardzo mi tego brakowało... Odwzajemniłam uścisk, a on tylko powiedział: 
-teraz spróbuj się uspokoić i zasnąć...- posłusznie zamknęłam oczy i próbowałam spać...


******ŚRODEK NOCY******
Nagle było słychać wielki huk... Przerażona wstałam, ale ku mojemu zdziwieniu Ney nadal przy mnie był:
-ciiii spokojnie pójdę sprawdzić z Danim co się stało, bo chyba też to słyszeli...- Brazylijczyk wyszedł z pokoju, a ja stanęłam w drzwiach... Lia spała, bo musi wypoczywać... Coraz dłużej nie wracają... Jestem przerażona...


******Oczami Neya******
Zeszliśmy powoli na dół z Danim by zobaczyć co się stało... Był wielki bałagan... Porozwalane naczynia, serwetki, krzesła były połamane, porozlewane jakieś napoje, a na samym środku była kartka... Zaadresowana do Alex i Lii...
,, Wy dziwki... Sprowadzacie sobie nędznych napalonych piłkarzyków do domu... Lia a ty co... O moim bachorze mi nie powiedziałaś?! Myślisz że nie wiem o tym że pieprzysz się z Alvesem?! A ty Alex... Myślisz że jak dałaś mi w ryj to sobię odpuszczę?! Niema mowy! Zamienię waszę życie w piekło na ziemi!! “

Boże... Nie mogą tu zostać... Musimy z Danim coś zrobić:
-ej stary one nie mogą tu zostać... To Sanchez im napisał ten list....
- Lia jest w ciąży... Ona będzie się strasznie o to martwić... Wiesz jaka ona jest... 
-dobra obgadamy to jutro przy śniadaniu, treningu niema więc na luzie...- powiedziałem i z przyjacielem udałem się na górę...

******Oczami Alex******
-Ney! Ney co się stało?!
-nic, już dobrze śpij spokojnie, jestem już przy tobie...-powiedziałem i znowu ją przytuliłem... Cały czas patrzyłem się na nią i zastanawiałem się co mam zrobić...


******RANO******
Wogóle nie spałem... Jestem przerażony... Nie chciałbym denerwować Al ale muszę jej powiedzieć... Od godziny 4 sprzątam na dole i szykuje dla nich śniadanie... Niestety mino moich starań wszystko i tak źle wygląda... Nagle widzę jak z góry po cichu schodzi ona i zakrywa buzię by nie rozpłakać się... Wzięła do ręki list i gdy czytałam podbiegłem do niej i próbowałem ją uspokoić:
-Alex... Spokojnie coś wymyślimy...
-on mógł tu założyć jakieś podsłuchy lub kamery... No bo skąd mógł wiedzieć że Lia jest w ciąży... 
-Alex... Zamieszkaj ze mną... Tylko tak będziesz bezpieczna... Nie będziesz nocowała w żadnym hotelu...
-a co z Lią?
-Lia będzie u Daniego... Będziecie się mogły widywać codziennie.... Al... Ja się poprostu o ciebie boję...
-dobrze... Zamieszkam u ciebie, ale jeszcze muszę pogadać z Lią
-jezu dziękuje że się zgodziłaś!!
-dobra choć teraz pójdziemy zrobić coś do jedzenia...-powiedziała i postanowiliśmy że zrobimy placki z cukinii. Po kilku minutach zajadaliśmy się i rozmawialiśmy o sprzedaży tego domu... Niestety ale trzeba go sprzedać. Po posiłku poszliśmy do salonu i pokazywałam Neyowi stare albumy z pudła jakie zostawili mi rodzice... Przykro mi się zrobiło...nie lubię wspominać mojej przeszłości, ale Brazylijczyk był bardzo zaciekawiony... Gdy zobaczył że łza spływa mi po policzku, lekko ją otarł i mnie przytulił. Trwaliśmy w uścisku kilka chwil a potem wróciliśmy by jeszcze się przespać 2/3 godzinki...


******KILKA GODZIN PÓŹNIEJ******
Wstaliśmy już wszyscy, ale mi kazali czekać bo Lia jeszcze niewie że ja już jestem. Po chwili słyszę ich wesołe głosy i lekkie stuknięcie w drzwi... To znak że mogę już schodzić...


******Oczami Lii*******
Miałam strasznie opuchnięte ciało i oczy... To dopiero drugi miesiąc i nie mogę się tak denerwować... Alex nadal niema... Niewiem co się z nią dzieje i czy wogule żyje... Strasznie się boje. Zeszłam razem z chłopakami na dół by zjeść razem śniadanie i opracować jakiś plan... 
Przy barku siedzą już chłopaki i widać że są nieźle zdołowani... Szczególnie Ney... Nagle wypadła mi z rąk szklanka z sokiem i moim oczom ukazała się Alex:
- hej wszystkim co na śniadanie ??- spytała szczęśliwa, a ja nie wytrzymałam i dosłownie rzuciłam się na nią:
- ALEX!!!!! BOŻE TY ŻYJESZ!!!
- no żyję!!!- powiedziałam bez entuzjazmu
-co jest?? Coś ci się stało? Jak z twoim ojcem??
- Lia... Zamieszkaj na jakiś czas z Danim... Będziesz bezpieczna i dziecko też...
 -Al jak to? Co z tobą?
- musimy sprzedać to mieszkanie, a ja zamieszkam z Neyem...-powiedziałam i pokazałam jej list...była bardzo przerażona:
-Al...ja nie chce tu mieszkać...boję się...
-nie bój się tylko spakuj wszystko co twoje i wynosimy się z tąd...- jak powiedziałam tak zrobiłyśmy. Dani poszedł pomóc Lii, a ja zostałam z Neyem. Cały czas nabijał się i przeglądał moje staniki. Spakowanie wszystkiego z mojego pokoju zajęło nam najwięcej czasu. Koło 15 dopiero byłyśmy w pełni spakowane. Chłopaki zawieźli nasze rzeczy a my miałyśmy chwilę by naszykować zdjęcia do sprzedaży. Po chwili Lia pojechała a ja jeszcze czekałam na Neya, ponieważ mieszka dużo dalej od nas niż Dani. Po chwili przyjechał więc pozamykałam drzwi i pojechaliśmy do mojego nowego domu. Kto by pomyślał że ja Alex Jonson będę mieszkać w domu słynnego Neymara Jr. W duchu jeszcze w to nie dowierzam... Dom był przepiękny, taki o którym zawsze marzyłam. Stałam pod drzwiami i zamarłam... Bałam się ponieważ nigdy nie mieszkałam sama z chłopakiem. Neymar podszedł do mnie, spojrzał mi głęboko w oczy i mój strach minął. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do środka. Zaniósł moje rzeczy na górę i pomógł mi je rozpakować. Po godzinie czułam się jak w domu. Poszłam pooglądać dom, nagle gdy oglądałem jego zdjęcia na ścianie podszedł do mnie i powiedział:
-jak ci się podoba??
-jest przepięknie...
-Al...mam dla ciebie prezent...
-co? Jaki prezent??- spytałam a przed moimi oczami ukazała się mała torebeczka, a to co w środku było totalnie mnie zamurowało... Klucze, klucze do naszego domu. Mój Boże jestem w raju!!! Wzięłam klucze do ręki i rzuciłam się na szyję Brazylijczykowi:
-dziękuje, jesteś wspaniały!!
-nie ma za co...-powiedział i odwzajemnił mój gest...
Postanowiliśmy zrobić wspólnie kolację... To była już dość późna pora więc postawiliśmy na sałatkę owocową. Ney skroił wszystkie owoce a ja doprawiłam(xD) i postawiłam na stole który stał na balkonie. Po chwili już zasiedliśmy do jedzenia:
-Al, jutro mam trening o 13
-to ja może zrobię jakieś zakupy ? Co powiesz na mój polski przepis którego nauczyłam się od mamy Lii?
-brzmi pysznie
-Ney, pomógłbyś mi??
-w czym teraz??- zapytał ze śmiechem
-chciałabym znaleść jakąś pracę, najlepiej gdzieś nie daleko... Jeżeli mam u ciebie mieszkać chce dokładać się do rachunków...
-jeżeli tego chcesz to popytam- powiedział i pokazał mi szereg swoich białych ząbków. Z racji tego że było już późno postanowiłam się już położyć. Ney przygotował mi pokój na piętrze, oczywiście tuż obok swojego. Umyłam się i postanowiłam już położyć...

******RANO******
******Oczami Neya******
Jestem taki szczęśliwy że Alex zamieszkała u mnie. Muszę ją teraz szczególnie chronić, ponieważ Alexis jest nieprzewidywalny. Zostawiłem jej kartkę z informacją że wyszedłem ns stole i poszedłem prosto do garażu. Nagle coś mnie zaniepokoiło i postanowiłem obejrzeć czy nikogo niema na podwórku. Po chwili widzę dwóch gości w czarnych kapturach jak próbują dostać się do okna pokoju gdzie śpi Alex. Gdy tylko mnie zobaczyli podeszli do mnie i chcieli się bić. Niestety dostałem parę razy, ale po chwili niewiem skąd ale przyjechała policja i ich zabrali, a ja zadzwoniłem do Leo by powiedział że mnie dzisiaj nie będzie... Ledwo wchodzę o własnych siłach do domu, ale jest to niewyobrażalnie trudne. Po chwili kapituluje i opierając się na kanapie osuwam się na podłogę, aż tu nagle...

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 9

Nagle Alex się zatrzymała, a ja osłoniłem ją swoim ciałem. Stał przed nami Sanchez z zakrwawionym nosem
-Czego ty jeszcze chcesz?!- krzyknąłem do niego
-Alex natychmiast wracaj do hotelu, nie dałaś mi się rozluźnić po treningu...-gadał nie zwracajàc na mnie uwagi, aż tu nagle wybiegła zza moich pleców i dała mu z pięści w twarz i potem razem zaczęliśmy biec w stronę lotniska. Dostaliśmy szybko bilety powrotne i wsiedliśmy do samolotu. Na pokładzie stewardessa zabrała Alex na chwilę by opatrzeć jej rękę, a potem mogliśmy już lecieć w spokoju
-Alex, proszę opowiedz mi jak do tego doszło, bo wiem że to moja wina
- po pierwsze to nie jest twoja wina, ale tego dupka... Umyłam się i była 3 w nocy, siedziałam na dole w piżamie i twojej kurtce i przeglądałam albumy. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i gdy je otworzyłam ktoś złapał mnie z tyłu i przyłożył szmatkę do twarzy, która bardzo dziwny miała zapach. Stało się, ale proszę chcę o tym zapomnieć
-już dobrze, zaraz będziemy w Barcelonie...-powiedziałem i Alex poszła spać. Patrzyłem na nią cały czas. Jaka ona jest piękna. 


******Kilka godzin później******
Witamy w Barcelonie!!! Znowu. Jest późno, ale pewnie nikt nie śpi. Jedziemy taksówką do domu i dzisiaj już jest bezpieczna. Po chwili docieramy pod dom i podchodzimy do drzwi. Cicho wchodzimy do środka i zaczynamy ich szukać. Nagle zza drzwi wyskakuje Lia i dosłownie rzuca się na Alex
-Boże!!! Ty żyjesz!!! 
-no Bogiem nie jestem ale żyje...-powiedziała i przytuliła przyjaciółkę. Po chwili Lia wstała, otrzepała się i rzuciła się w moje ramiona
-Ney, tak strasznie ci dziękuje!!! Jesteś bohaterem!!!-krzyczała jak opętana a mi się aż zrobiło ciepło na sercu. Jestem jej bohaterem. Mojej Alex.


******Oczami Alex******
Jestem bardzo wdzięczna Neymarowi. Uratował mnie, poleciał specjalnie do Anglii!! Beż pieniędzy i żadnych ubrań! Może powinnam rozwarzyc związek? Nie, nie jestem jeszcze gotowa. Nie dam rady. Chce się najlepiej położyć i wiecznie spać by o tym zapomnieć. Wiem! Jutro pójdę z Neyem na trening, może Luis pozwoli mi zagrać... Muszę o tym jak najszybciej zapomnieć...


******RANO******
W ciągu nocy budziłam się co godzinę...Lia przychodziła do mnie, ale nic to nie dało. Cały czas miałam przed oczami gałkę od drzwi... Spoglądałam również na moje ręce gdzie były ślady po tym sznurze którym mnie związał....
O naszym powrocie wie tylko Lia i Dani. Chcieliśmy to zachować w tajemnicy by zrobić im na treningu jutro niespodziankę. Zapakowałam potrzebne rzeczy i czekałam na Neymara. W środku dał mi czapkę i kurtkę by nikt mnie nie rozpoznał. Oboje przebraliśmy się w oddzielnej szatni i poczekaliśmy aż zacznie się trening. Po chwili złapałam go za rękę i szybko wybiegliśmy z szatni. Wbiegliśmy na dwór i zaczęliśmy udawać spóźnionych. Wszystkie oczy były zwrócone na nas:
-Sory trenerze ale były korki i spóźniliśmy się...-powiedziałam i momentalnie wszyscy zaczęli mnie ściskać. Po długiej chwili mogliśmy zacząć trening. Spodziewałam się że będzie ciężej ale dawałam sobie radę. Przynajmniej na chwilę mogłam zapomnieć o całym bożym świecie. Po treningu Ney i Dani pojechali z chłopakami na miasto a ja zostałam w domu z Lią ,,powspominać“ stare czasy. Cały czas była jakaś przestraszona ale nic nie chciała powiedzieć. Była cicha i sztucznie się cieszyła więc nie mogłam jej odpóścić:
-Lia?? Gadaj co się dzieje ?! 
-Al... Ja jestem w ... Ciąży...-powiedziała i pobiegła do łazienki. O kurde... Ale się porobiło...
-Lia spokojnie pójdziemy do lekarza o i się wszystko wyjaśni...
-Tylko ja... Niewiem czyje ono jest...
-jak to?
-no niewiem czy to jest dziecko Alexisa czy Daniego...-powiedziała prawie przez płacz. O cholera... I co teraz? Lia jest w ciąży i jest duże prawdopodobieństwo że to dziecko Sancheza... 
-Lia, słońce, spokojnie zrobimy badania DNA i wszystko się wyjaśni... A teraz ubieraj się i jedziemy do jakiegoś lekarza. Kilka minut później wyszłyśmy z domu. Teraz tylko mamy mały problem... Gdzie jest jakiś lekarz? Neymara to się nie zapytam bo zacznie coś podejrzewać więc chyba zadzwonię do Anto. Biorę Lię w ramiona i staram się ją uspokoić:
-Ciii, może to jednak fałszywy alarm...
-co teraz z nami będzie? Nawet niemam pracy...
-pomogę ci ze wszystkim, a teraz chodź do Anto to pomoże nam znaleść lekarza. Jak powiedziałyśmy tak zrobiłyśmy. Niestety nie było jej w domu i postanowiłyśmy pójść do Melisy. Ona jest pewnie u siebie. Zadzwoniłyśmy do drzwi i nie musiałyśmy długo czekać:
-o hej dziewczyny wejdziecie?
-wiesz my tylko tak na chwilę... Potrzebujemy pomocy...
-brzmi poważnie... To o co chodzi?
-gdzie znajdziemy jakiegoś ginekologa? Niestety Lia jest chyba w ciąży...-powiedziałam za nią
-to rzeczywiście ciężka sprawa... Chodźcie pójdę z wami ...-powiedziała z uśmiechem na twarzy i wyszłyśmy z jej domu. Widziałam że Lia była mega zdołowana tym faktem i nie wiedziałam jak jej pomóc. Po chwili dotarłyśmy do lekarza i odrazu zrobił jej wszystkie potrzebne badania. 2 miesiąc... No i stało się... Co teraz? Chyba muszę poradzić się Neya. Niewiem nawet co jej mogę powiedzieć. Jest bardzo przygnębiona. Nagle przerywa tę ciszę:
- niechcę tego dziecka... Czy to Alexisa czy Daniego ja go nie chcę... Nie jestem jeszcze gotowa na bycie matką... Ja mam dopiero 18 lat!!
-Lia uspokój się i nawet tak nie mów! Ja ci ze wszystkim będę pomagać! Damy sobię ze wszystkim radę, a teraz najważniejsze byś powiedziała Daniemu  o tym...
-o nie, już wolę go usunąć!
-nawet nieważ się tak mówić! 
-ale ja niedam sobię rady! Nie obrazisz się jak zadzwonię do mamy?
- oczywiście że nie... Dzwoń...-powiedziałam i poszłam do siebie by mogła spokojnie porozmawiać. Otwieram swojego laptopa i gdy widzę że Ney jest na skypie długo się nie zastanawiam by zadzwonić:
-no hej co tam porabiasz?? Nie jesteś z chłopakami??
-już rozjechaliśmy się do domów, a co? 
-potrzebuję twojej rady...
-no to wal śmiało...-powiedział  i uśmiechnął się zabawiacko
-tylko zachowaj to dla siebie... Lia jest w 2 miesiącu ciąży...
-no to chyba super
-no nie bardzo bo niewie z kim...
-o kurde... To nie za ciekawie...
-no... Teraz siedzi i ryczy swojej mamie do słuchawki a ja niewiem co robić i jestem bezsilna bo oddałabym teraz chyba wszystko by przytulić się do mamy...-powiedziałam i łzy zaczęły spływać po moich policzkach
-Al... Spokojnie nie płacz zaraz u ciebie będę...-powiedział i posłał mi tylko swój uśmiech... Nie wiedziałam że ten smutek nadal we mnie drzemie... Jak słucham rozmowy Lii która mówi jak bardzo ją kocha  to płakać mi się chce... Oddałabym teraz wszystko za to bym mogła przytulić się do mamy i powiedzieć jej jak bardzo ją kocham. Rozpłakałam się... A miałam być silna. Teraz muszę dla Lii. Nie zostawię jej z tym samej. Leżę na łóżku w ciemnym pokoju i patrzę na gwiazdy za oknem. Płacz Lii ucichnął i chyba poszła spać. A ja? A ja ryczę jak dziecko... Nagle czuję jak ktoś kładzie się za mną i otula mnie ramieniem. Jest to Ney... Jak on to robi że przychodzi wtedy gdy najbardziej go potrzebuje?! Odwraca mnie twarzą do siebie i ociera kciukiem moje łzy. Potem przyciska mnie do swojego serca i mówi ,,jeżeli tak bardzo chciałabyś zobaczyć mamę to teraz zamknij oczy i spróbuj sobie to wyobrazić“ położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej, zamknęłam oczy i starałam się jak najbardziej by chociaż ją zobaczyć. Po chwili widziałam... Widziałam jak podchodzi do mnie i bierze mnie w ramiona.. To jest chyba najpiękniejsza rzecz jaką widziałam. Dzięki wyobraźni mogłam to poczuć. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy szczęścia które moczyły koszulkę Brazylijczyka. Po chwili ociera moje łzy i pyta:
- już lepiej ci? 
-zdecydowanie...-powiedziałam a on otarł kolejne moje łzy 
- teraz spróbuj zasnąć...- powiedział i nakrył mnie kocem. W nocy budziłam się chyba z dziesięć razy i za każdym razem Ney był przy mnie. Dziwne... Jesteśmy przyjaciółmi, znamy się od niedawna ale stał mi się bardzo bliski. Wstałam bardzo wcześnie i poszłam się ubrać. Wybrałam szorty dresowe i do tego bluzę z napisem ,,football Queen“ . Po chwili wstał również i Ney, który pojechał się przygotować. Było mi źle. Czułam że nawet w przechodniu czai się jakiś pieprzony pedofil. Wyszłam na spacer... Tak poprostu szłam przed siebie.  Po chwili dotarłam na jakieś wzgórze gdzie byłam sama... Musiałam wszystko przemyśleć. Usiadłam na krawędzi, spuściłam nogi w dół i obserwowałam przepiękną panoramę Barcelony. Tyle się wydarzyło od czasu śmierci rodziców... Lia jest w ciąży, o mały włos nie umarłam z rąk niewyżytego seksualnie pijaka, porwał mnie zboczeniec... I poznałam tyle wspaniałych ludzi... Co my teraz z Lią zrobimy... Ja sama niewiem jak się zajmować niemowlęciem... Lia ma dopiero 18 lat... Ale Dani to świetny facet i mam nadzieje że jej z tym nie zostawi... Już za dużo się wycierpiała... Oby tylko nie zrobiła nic głupiego...

******Oczami Lii******
Musiałam iść do Daniego... To będzie bardzo trudne, ale nie mogę ukrywać tego przed nim. Dani to wspaniały facet...
Dojechałam już pod jego dom, a on gdy tylko mnie zobaczył wybiegł i uściskał mnie. Widać było to że jest zdziwiony tym że nie mam na to zbytnio ochoty. Zaprosił mnie do środka i przyniósł jakieś napoje:
-Kochanie, powiedz co się dzieje?
-Wiem że to co ci teraz powiem może zmienić nasze życie całkowicie, ale Dani... Jestem w drugim miesiącu ciąży...Dani? Dani? Mam iść stąd?-spytałam widząc jego zmieszanie na twarzy, ale jego zachowanie mnie zadziwiło... Mianowicie wziął z kuchni jakiś flamaster, lub pisak i na moim brzuchu napisać ,,Zawszę będę ci kochać<3 Tata“
Potem mnie pocałował:
-Przeprowadzisz się do mnie...
-Nie Dani ja nie mogę...nie zostawię teraz Al samej... Ona ma straszne problemy po ostatnich wydarzeniach
- Lia, nawet nie proszę ale błagam!! Ja kocham cię nad życie i chcę mieć was przy sobie... Moją drugą połówkę i mój skarb który rośnie sobie tam w środku...-powiedział i wskazał na mój brzuch. Kompletnie mnie zatkało... Pierwszy raz w życiu ktoś powiedział mi coś takiego... 
-Dani...nie chcę ci sprawiać przykrości, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić...
-poczekam ile będzie trzeba...-powiedział i złożył na moich ustach namiętny pocałunek... Czułam że z Danim mogę wszystko...


******Oczami Neya******
Ćwiczyłem dzisiaj na uboczu... Po wydarzeniach z ostatnich dwóch dni to dla mnie za dużo... Bardzo mi przykro z powodu tego co się stało... Al musi być teraz ciężko... Chciałbym z nią być ale muszę uszanować jej wolę i poczekać... Będę czekał na nią chyba do końca życia jeżeli będzie taka potrzeba... Ja ją kocham i mam nadzieje że ona w duszy mnie też...


******Oczami Alex******
Cisza....to właśnie tego mi było trzeba przez ten cały czas... Muszę się upokoić... Chciałabym teraz pojechać do rodziców, ale gówno z tego wyjdzie bo przecież nie żyją... Zostałam sama na tym pieprzonym świecie...chyba że...chyba że odnajdę ojca... Chciałabym go poznać. Chciałabym poznać też całą historię dlaczego oddał swoje dziecko do adopcji... W pudle które zostawili mi moi zastępczy rodzice jest mój akt urodzenia... Muszę to sprawdzić!!-Wstałam szybko z miejsca i pobiegłam do domu...szybko wyjęłam pudło z szafy i zaczęłam szukać aktu urodzenia... Jest... Mój biologiczny ojciec to niejaki Przemysław Jonson, a Matka to Milena Jonson... Znalazłam również ich adres zamieszkania... Niewiem czy Milena naprawde nie żyje ale chce to sprawdzić... Napisałam więc kartkę na stole ,,Lia... Zebrało mi się na przemyślenia i postanowiłam odszukać mojego ojca...biologicznego. Powiedz Neymarowi gdzie jestem niech będzie o mnie spokojny. Wracam za kilka dni. Kocham Twoja Al :*"
Zapakowałam kilka potrzebnych rzeczy do torby i ruszyłam na lotnisko. Po kilku godzinnym locie byłam już na miejscu... Boże jak tu się zmieniło... Wzięłam taksówkę i pojechałam do swojego domu, którego nie sprzedałam jednak... Gdy tylko weszłam ujrzałam ślad krwi w łazience i kilka rozbitych butelek bo wódce... Ech witaj w domu? Koszmarze? Nie ważne... Nie chciałam długo czekać więc zapakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i pojechałam pod wskazany adres... Dom był bardzo nowoczesny... Duży balkon, basen kilka pięter... Byłam w szoku... Niepewnie podeszłam do drzwi i zadzwoniłam domofonem. Otworzył mi drzwi młody mężczyzna widać że dobrze ubrany:
-Słucham?
-Dzień dobry... Ja... Chciałabym porozmawiać czy wpuści mnie Pan??
-Dobrze...? Proszę....-powiedział i gestem zaprosił mnie do środka... Po chwili usiedliśmy przy stole i zaczął rozmowę:
-Więc o czym chciała Pani rozmawiać?
-wiem że to jest dziwne, ale ja jestem Pana córką... Proszę tutaj są wszystkie potrzebne dokumenty...-powiedziałam i położyłam wszystko na stole... Mężczyzna był w szoku... Widać było że nie wiedział co powiedzieć...
-znaczy...ja...ja niewiem co powiedzieć...
-moi zastępczy rodzice zginęli w wypadku kilka miesięcy temu... Zostałam sama...
-bardzo mi przykro z tego powodu... Alex .... Moja mała Alex...-powiedział i uśmiechnął się do mnie...
-czy mogłabym skorzystać z łazienki? 
-jasne jest na górze...-powiedział i poszedł na chwile gdzieś do szafki... Udałam się na piętro tak jak mi wskazał... Zaciekawiły mnie jedna drzwi, więc korzystając z okazji że on gdzieś poszedł weszłam do środka... Ale to co zobaczyłam totalnie mnie zamurowało... Na łóżku leżała przywiązana kobieta i miała rozdarte ubranie... Odkleiłam taśmę z jej ust i kazałam się jej przedstawić...
-kim ty jesteś?!
-Nie ważne, słuchaj musisz stąd uciekać... Przemek jest psychiczny... Błagam uciekaj... Powiedziała i kazała mi wyjść... Nie miałam wyjścia... Wyszłam i zeszłam na dół gdzie już na mnie czekał...
-Alex tak bardzo się za tobą stęskniłem...-powiedział, ale gdy chciał mnie przytulić odsunęłam się..spakowałam rzeczy i tylko powiedziałam do niego
-ja za tobą nie... Zostawiłeś mnie... Żegnaj...-powiedziałam i wyszłam...
Nie obchodziło mnie to co on zrobi, ale zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do domu... Nigdy nie powiem nikomu co się tu wydarzyło... Nigdy...
Gdy weszłam do domu nie chciałam tu zostawać... Spakowałam wszystkie rzeczy i wyszłam...nie wiedziałam zabardzo jak dojść na lotnisko, ale po kilkunastu minutach udało mi się... Był samolot to Polski, ale dopiero rano...


******Oczami Lii******
Wróciłam do domu by powiedziać Al o propozycji Daniego... Mam mentlik w głowie... Na stolę leżała tylko jakaś  kartka, ale Al nie było... Po przeczytaniu byłam w szoku... Jak to poleciała do polski szukać ojca?! 

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 8

******Oczami Lii******
Wieczór był wprost cudowny. Bardzo zbliżyłam się do Daniego. Wracam z nim właśnie do nas do domu by posiedzieć trochę z Alex. Ku naszemu zdziwieniu okazało się że drzwi są otwarte, ale niema Alex. Różne czarne scenariusze przychodziły mi do głowy, ale byłam tak przerażona że biegałam jak głupia po domu i jej szukałam. Nigdzie jej nie było, więc postanowiliśmy poprosić Neya o pomoc. Dani poszedł zadzwonić po niego, a ja musiałam sprawdzić jeszcze jedno miejsce. Podbiegłam pod dom Chilijczyka, ale najwidoczniej już wyjechał. Boże, by tylko Alex była cała. W tej chwili dopiero doszło do mnie że Alexis spełnił swoje groźby i najprawdopodobniej uprowadził Alex i zabrał ją ze sobą. Niech ja go tylko dorwę! Niech jeden włos z jej głowy spadnie a nie ręczę za siebie!! 


******Oczami Neya******
Nie zdążyłem jeszcze dobrze się rozbudzić jak telefon zaczął mi dzwonić. Był to Alves. To co mi powiedział kompletnie mnie zamurowało. Alex została uprowadzona. Z DOMU!! Gdzie mnie nie było przy niej!! Muszę ją odnaleźć!!! O cholera.... SANCHEZ!!- krzyknąłem i jak najszybciej pojechałem do domu Chilijczyka. Był pusty. W głowie miałem już same czarne scenariusze. Pojechałem do Lii i Alvesa byśmy razem pojechali na trening gdzie może on jeszcze być. Nie wjeżdżając na parking szybko wbiegliśmy do środka. Zacząłem go szukać, lecz jedyne co to znalazłem Enrique:
- trenerze! Jest Alexis?! 
- wczoraj wieczorem miał wyjechać, a co?
-Alex zniknęła! Została porwana i najprawdopodobniej to był on!! Groził jej już wcześniej że ona odpowie za to że Lia go zostawiła! Ona jest teraz w niebezpieczeństwie! Błagam czy mogę lecieć do Anglii!! Błagam!!
-Jasne niema problemu! Oby nic jej się nie stało!-powiedział i momętalnie ruszyłem w stronę Alvesa i Lii:
-zostańcie tutaj, Lia nie chce cię narażać... Dani zaopiekuj się nią... Obiecuje ci Lia że Alex wróci cała i zdrowa...-powiedziałem i pojechałem na lotnisko. Kupiłem bilet i wsiadłem do samolotu. Lot był męczący, ale robiłem to wszystko z myślą o mojej Al. Gdy tylko doleciałem zakupiłem tylko full capa i okulary. Nie mogłem się tu odnaleźć ale na szczęście udało mi się po plakatach znaleźć stadion Arsenalu. Na moje szczęście w kiosku już było pełno gazet że nowy zawodnik dotarł już do hotelu Primavera w centrum, więc złapałem taxi i ruszyłem.


******Oczami Alexisa****** 
Teraz Junior ma za swoje! Alex będzie moja, a jeżeli nie to będę się z nią pieprzył codziennie! Ta dziwka Lia nie chciała ze mną być to Alex musi! 


******Oczami Alex******
Niewiem co się właśnie stało. Nic nie słyszę, ale chyba jestem w jakimś pomieszczeniu przywiązana do krzesła. Bardzo się bałam, bo gdy wyjrzałam przez okno zobaczyłam Londyn. Alexis mnie porwał i właśnie jestem z nim w innym mieście! Bardzo się boje! Bardzo! On napewno spełni swoją groźbę! 


******Oczami Neya******
Bardzo się boje o nią. Po tym całym zdarzeniu widać że Sanchez jest zdolny do wszystkiego. Niewiem, wogóle niewiem co robić. Chyba zadzwonię poradzić się Alvesa, on powinien coś więcej na temat Anglii i Londynu wiedzieć:
-siema stary jak tam? Jesteś na miejscu?
-no jestem, ale niewiem co zrobić, gdzie pójść... Pomóż mi... Opowiedz mi coś... Albo nie napisz bo jak się rozgadasz to nie dam rady zapamiętać
-ok, tylko śpiesz się bo po pierwsze Lia nic nie chce jeść i ciągle płacze, a po drugie Alexis to świr i zachowuje się po alkoholu tak jak Marcus
-dzięki stary, dam znać jak coś będę wiedział. Narazie
-no narazie.
To niemam wiele czasu... Muszę ją odnaleźć. Dotarłem do jakiegoś hotelu i musiałem jeszcze tylko zdobyć numer pokoju. Wbiegłem na recepcję i zaciągnąłem jedną z kobiet na zaplecze. Zacząłem ją bajerować, aż wkońcu przyznała że to nie tutaj. Cholera! Zapowiada się długa noc......


******Oczami Alex******
Jest mi potwornie zimno, ale niestety nikt nie powinien się dziwić jak jestem w piżamie i tylko w kurtce Neya. Nagle gałka w drzwiach powoli się przekręca i do pokoju wchodzi Alexis
-głodna?- zapytał jak gdyby nigdy nic
-z twoich rąk nic nie przełknę- odpysknęłam mu i czułam że to nie jest dobry pomysł. Zaczął mnie szarpać i przygniótł mnie do ściany
-Słuchaj dziwko, jeżeli codziennie nie będziesz się ze mną ,,kochać” po dobroci bym mógł się zrelaksować po treningu to nie będziesz spać spokojnie! Albo zrobisz to po dobroci albo zacznę ci tu sprowadzać samych pijanych zboków jasne!?- krzyknął, a ja byłam przerażona. Puścił mnie i wyszedł mówiąc tylko że przyjdzie później na małe conieco. Błagam!! Ratunku!!



******Oczami Lii******
Jestem przerażona tym co się tutaj dzieje. Alexis to świnia i psychopata. Bardzo dobrze że z nim zerwałam. Może i nie bo właśnie tutaj powinna teraz siedzieć Alex. Groził jej już wcześniej a w szpitalu powiedział co zamierza... I co? Dopiął swego dupek.
Wszystko jest w rękach Neymara. Liczymy na niego.



******Oczami Neya******
Na moje szczęście Alexis właśnie wracał z treningu. Postanowiłem wtopić się w tłum i pobiec za jego samochodem. Boże! Nienawidzę Londynu! Gdy zatrzymuję się pod hotelem staję na chwilę i czekam kiedy zniknie za drzwiami. Niedługo potem wbiegam do hotelu i widzę jak on właśnie odchodzi. To moje chwila. Podbiegłem do recepcjinistki i zacząłem ją podrywać by tylko dała mi numer pokoju. Żygać mi się chciało jak musiałem ją całować po szyi bo miała okropne perfumy! Nie są to perfumy których używa Alex więc są okropne! Po chwili gdy zaczęła dobierać się do moich spodni wyszeptała ,,210 drugie piętro“ i mogłem już iść. Dałem jej szybkiego buziaka w policzek i wybiegłem. Zacząłem biec po schodach i szybko natrafiłem na pokój który mi wskazano. Tylko co teraz??


******Oczami Alex******
Siedzę od rana przywiązana do kratki na ścianie. Niewiem co robić. Patrzę na gałkę w drzwiach i marzę o tym by się nie ruszała. Gdy na zegarze wybiła 15 wiedziałam co mnie czeka. Sanchez wraca z treningu i zaraz tak jak to ujął będzie chciał się zrelaksować. Jestem sama. Ney pewnie szuka mnie w Barcelonie, a Lia umartwia się z Alvesem. Nagle gałka powoli się obraca. O nie, o nie, o nie!!!- rozmyślałam, ale niestety.Ten bydlak stał w drzwiach i patrzył się na mnie z uśmiechem
-dzień dobry kotku, jak ci się podoba w nowym mieście? Ach zapomniałem pewnie jesteś bardzo zmęczona...-gadał i podchodził coraz bliżej mnie
-wiesz... Ja właśnie wróciłem do ciebie z treningu i nie uwierzysz... Bardzo jestem zmęczony i potrzebuje chwili rozluźnienia...-powiedział wpychając mi do buzi jakąś tabletkę  i odpiął moje kajdanki i chciał zaczepić je na obramowaniu łóżka, ale na szczęście zadzwonił dzwonek do drzwi.


******Oczami Neya******
Przebrałem się za room service. Mam nadzieje że wpuści mnie do środka. Po chwili otwiera mi on
- witam pana, przyniosłem szampana taki prezent od obsługi hotelowej
-dziękuje bardzo...- powiedział i biorąc szampana przymknął drzwi. PRZYMKNĄŁ!!! To moja chwila!! Szybko zdejmuje strój kelnera i po cichy wchodzę do pokoju. Podchodzę do zamkniętych drzwi i podsłuchuje o czym mówi
,,potrzebuje chwili rozluźnienia“
Wystarczyło mi tyle. Wykopuje drzwi i rzucam się na Sancheza. Walę go bez opamiętania i po chwili traci przytomność. Alex była strasznie roztrzęsiona, więc wziąłem ją na ręce i szybko wybiegłem z pokoju, a potem z hotelu. Udało się! Żyje i jest cała i zdrowa. Gdy byliśmy w bezpiecznej odległości od hotelu Alex padła mi w ramiona. Strasznie płakała i nie mogła się uspokoić:
-ciii... Już jestem przy tobie, już jesteś bezpieczna...ciiii...-starałem się ją uspokoić
-Ney on mi dał jakąś tabletkę... Słabo mi...-powiedziała i oparła się o mój bark
- to mogły być jakieś usypiające, choć przysiądziemy tu w kawiarni to napijesz się wody...-powiedziałem i wziąłem ją na ręce. Była bardzo zmarznięta, ale bardzo ładnie wyglądała w mojej kurtce. Niestety nie miałem ze sobą nic by ewentualnie kupić coś w sklepie, ale oddałem jej jeszcze swoją kurtkę. Weszliśmy do knajpki i gdy tylko usiadłem, ona skuliła się i wtuliła w moją bluzę chowając przy tym gołe nogi. Siedzieliśmy sobie tak godzinę i potem zadzwoniła Lia, więc dałem telefon Alex i tylko słuchałem rozmowy:
-Ney!? Co z Alex?! Żyje!? Ma się dobrze?! Źle!? Wiesz gdzie są?! Co z tym draniem?! Żyje?! Nie żyje!?...-gadała jak najęta niedając Alex dojść do słowa
-Lia słuchaj no zaraz jedziemy na lotnisko...-powiedziała tylko i po chwili odsunęła słuchawkę od ucha i wzięła na głośno mówiący
-AAAAAAAAAA!!!! ALEX TY ŻYJESZ!!!!! AAAAA!!!-zaczęła się drzeć, a wszyscy w knajpie patrzyli na nas jak na idiotów, więc wyłączyła już głośnik i zaczęła z nią normalnie rozmawiać
-Lia, jedziemy na lotnisko będziemy późno... Narazie
-no papa słońce 
-papa-powiedziała i oddała mi słuchawkę. Po chwili wstała i wyszliśmy z knajpy idąc w stronę lotniska. Nagle Alex się zatrzymała, a ja osłoniłem ją swoim ciałem...