-więc zamieniam się w słuch...-zażartował słodko się uśmiechając
-Ney, bo ja czuje że... yghhh no wiesz...
-Al oświeć mnie naprawdę nie wiem
-bo tępy jesteś !-powiedziałam szturchając go w brzuch
-jak masz mnie obrażać wracam do fascynującej gry w chińczyka -powiedział udając obrażonego
-nie nie! Zaczekaj ...-przyciągnęłam go znowu do tej cholernej barierki
-Al? Powiedz o co chodzi... zachowujesz się strasznie dziwnie
...-stwierdził ukazując minę zbitego psa...
-Ney, ja...-cisza, nagle rozbrzmiał dźwięk telefonu Brazylijczyka i momentalnie odebrał. Po jego minie nie spodziewałam się żadnych dobrych wieści...
-Ney kto dzwonił ?- pytam zdenerwowana dziwnym trafem nadal trzymając go za nadgarstek
-muszę jechać... zabierz małą do domu...-nawet nie zdążyłam nic powiedzieć jak już pobiegł bez słowa... nie rozumiałam co mu się stało tak nagle ale postanowiłam że uszanuje jego prywatność. Powie mi wtedy kiedy będzie gotów. Uznałam że nie ma sensu dłużej siedzieć w tym parku i wróciłam spokojnie do domu. Mała była bardzo zmęczona więc odrazu nakarmiłam ją i położyłam , a sama wzięłam się za robienie jakieś kolacji. Z tego wszystkiego zapomniałam o tym że miałam zrobić polskie danie na które kompletnie nie mam składników więc postawiłam na jakieś proste kanapki. Zdążyłam już zjeść i posprzątać, a Brazylijczyka nadal nie było. Zaczęłam się naprawdę już martwić... w końcu było już grubo po północy nie? W każdym bądź razie starałam się czymś zająć by odciągnąć myśli od osoby która właśnie non stop krąży w mojej głowie. Nie mogę przestać o nim myśleć... czy ja naprawdę mogłam się w nim zakochać ? Nie, nie wiem, Al ogarnij się znowu narobisz mu nadziei. Ehh postanowiłam że korzystając z tego że na szczęście Wiki śpi wzięłam się za oglądanie meczu który właśnie leciał w tv. Nim się obejrzałam nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam...
******Oczami Neya******
Gdy tylko odebrałem telefon nie mogłem w to uwierzyć... właśnie do Barcelony na weekend przyleciała Carol z Davisiem. Tak bardzo się za moim chłopczykiem stęskniłem. Z mamą Daviego utrzymujemy naprawdę dobre relacje, oczywiście czysto przyjacielskie. Jest wspaniałą matką. Bardzo dużo jej zawdzięczam ale mniejsza. Pojechałem odebrać ich z lotniska i pojechałem z nimi do hotelu który zarezerwowała sobie Carol. Byłem naprawdę szczęśliwy mogąc wreszcie uściskać mojego chłopczyka. Spędziłem z nimi w sumie naprawdę dobre kilka godzin. Gdy Davi na chwile usnął, potrzebowałem porozmawiać ,oczywiście nie mogłem się powstrzymać i musiałem opowiedzieć o Al, poradzić się Carol...
-słuchaj, ja naprawdę się zmieniłem... dla niej
-to dobrze, stałeś się lepszym człowiekiem... słuchaj dziewczyna naprawdę dużo przeszła... możliwe że naprawdę to odcisnęło jej spore piętno na psychice
-ale powiedz mi co ja robie źle?! Staram się jak mogę, a gdy do czegoś dojdzie ona ucieka, zamyka się gdzieś sama, wręcz płacze...-nie wytrzymałem i naprawdę pierwszy raz poczułem jak mi spływa łza po policzku, dziewczyna podała mi paczkę chustek i starała się dokładnie wysłuchać wszystkiego
-Ja naprawdę nie wytrzymuje tego wszystkiego... tak bardzo chciałbym jej jakoś pomóc ale nie wiem jak... nie mam siły Carol...
-Ney, to jest bardzo ciężka sytuacja dla ciebie napewno... tyle na ciebie spadło, dziewczyna z przeszłością itd... ale pamiętaj jedno w głębi serca naprawdę jej zależy na tobie. Zastanów się, czy może zachowywała się jakoś dziwne ostatnio? Tak jakby chciała ci coś powiedzieć ?
-hmm... cholera tak, a co?
-najprawdopodobniej chciała ci to powiedzieć, ale pewnie po wszystkim jest bardzo skryta i nieśmiała
-oj tak... to co ja powinienem zrobić ?
-myśle że poprostu bądź przy niej, pokaz jej że ma osobę na której może polegać itd... tak jak ti robiłeś do tego czasu a prędzej czy później sama ci to powie. Takie dziewczyny potrzebują niestety trochę czasu...
-Jezu Carol nawet nie wiem jak mam ci dziękować...-powiedziałem po czym uściskałem ją. Tak bardzo potrzebowałem takiej rozmowy, bo nie wiem czy jest sens gadać o tym z którymś z chłopaków... każdy w końcu ma swoje życie. Jeszcze chwile pogadaliśmy o sprawach związanych z Davim i nawet się nie zorientowałem jak była już noc tak naprawdę. Al musiała się martwić, w końcu zostawiłem ją bez słowa... pożegnałem się więc z mamą mojego synka i pojechałem w stronę domu.
******Kilka minut później******
W domu było cicho i spokojnie, telewizor był włączony tylko. Wszedłem po cichu zamykając za sobą drzwi i poszedłem sprawdzić jak tam mała. Przechodząc przez salon zauważyłem że Al spała słodko na kanapie... nie mogłem oderwać od niej oczu. Wyglądała tak niewinnie, aż łza mi się w oku zakręciła jak z pod jej bluzy wyłoniła się blizna na brzuchu. Dokładnie pamiętam ten dzień... jak z horroru. Uznałem że nie będę jej budził więc poszedłem tylko skontrolować jak mała, czy śpi... potem wróciłem do salonu i usiadłem na podłodze tuż przed nią. Złapałem ją za rękę która uroczo zsunęła się z kanapy i obserwowałem jak śpi. Przypominały mi się wszystkie chwile jakie razem przeżyliśmy... moja mała Al, ona była coraz chudsza. Bardzo mnie to martwi bo od czasu śmierci Lii spadła z wagi bardzo... myślę że powinienem jakoś zareagować. Muszę jej pomóc bo ona poprostu znika. Moja mała...
******RANO******
Nie spałem całą noc. Nie byłem w stanie... cały czas obserwowałem ją i trzymałem jej rękę. Jej blizny były już zagojone i też nie mogłem oderwać od nich wzroku. Miała je na całym przedramieniu... niektóre były jeszcze świeższe. Tak bardzo żałuje tego że przy niej mnie nie było. Zaczęła się budzić, więc puściłem jej rękę by swobodnie mogła się przeciągnąć. Po chwili spogląda prosto w moje oczy i się uśmiecha... szczery uśmiech poprostu wzbudził we mnie tyle emocji, że to byłoby ciężkie do opisania... Jezu jak ja ją kocham...
-dzień dobry..-powiedziałem
-gdzie wczoraj byłeś ? Martwiłam się bo nie wróciłeś na noc
-spokojnie, opowiem ci wszystko póżniej narazie chodź zjemy coś
-nie jestem głodna, ale pomogę ci
-Al musisz jeść
-nic mi nie będzie, nie musisz się martwić
-to jest choroba, błagam cię Alex...-podeszłem do niej i złapałem za jej dłonie odsłaniając rękawy
-widzisz to? Al twoje kości widać... to nie jest zdrowe, chcesz by mała Wika została sama z Danim? Pomyśl sobie co by powiedziała ci teraz Lia
-nie mów o nie proszę...-No i znowu doprowadziłem do płaczu. Otarłem jej łzy z policzka i próbowałem dalej
-anoreksja jest ciężka ale cokolwiek się nie wydarzy masz mnie pamiętaj, zawsze ci pomogę...
-Kocham cię Ney, to ci chciałam powiedzieć...-wypowiedziała to patrząc tymi zapłakanymi oczami prosto na mnie... cholera to jakiś najpiękniejszy sen w moim życiu !!
Hej młoda xD dawno cie tu nie było ale rozumiem :* Cieszę się że jesteś i dodałas rodzial :) Bardzo mi się podoba bejbe xD czekam na więcej pikanterii :D Twoja BFF <3
OdpowiedzUsuńO em dżi 😂 to dobrze że ci się podoba bo bałam się że wkurw na mnie będzie xD może całkiem niedługo coś będzie haha ❤️ Buzi, kocham najmocniej ❤️💚💜💙💛
Usuń